Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Polscy piłkarze zagrają w finałach ME

Jacek Sroka, Chorzów , Janusz Basałaj
Wprowadzony po przerwie na boisko Jakub Błaszczykowski (z lewej) rozruszał polski atak. Kuba wypracował drugiego gola. Pierwszą bramkę sprezentował nam Belg Jan Vertonghen (z prawej)
Wprowadzony po przerwie na boisko Jakub Błaszczykowski (z lewej) rozruszał polski atak. Kuba wypracował drugiego gola. Pierwszą bramkę sprezentował nam Belg Jan Vertonghen (z prawej)
Reprezentacja Polski po raz pierwszy zakwalifikowała się do finałów mistrzostw Europy. Historyczyny awans rodził się w bólach, ale chorzowski obiekt po raz kolejny okazał się szczęśliwy dla naszej kadry.

Reprezentacja Polski po raz pierwszy zakwalifikowała się do finałów mistrzostw Europy. Historyczyny awans rodził się w bólach, ale chorzowski obiekt po raz kolejny okazał się szczęśliwy dla naszej kadry. Biało-czerwonych dopingowało na Stadionie Śląskim ponad 47 tys. kibiców, którzy mimo przenikliwego zimna stworzyli na trybunach wspaniałą atmosferę i po meczu mogli razem z piłkarzami świętować zwycięstwo nad Belgami.

Przedsmak piłkarskiego święta mieliśmy już przed rozpoczęciem spotkania. Podczas odgrywania polskiego hymnu przez Orkiestrę Dętą "Katowice" fani zasiadający na trybunie zachodniej utworzyli z 25 tys. biało-czerwonych podkładek ogromną narodową flagę. W takiej oprawie odśpiewany przez wszystkich Mazurek Dąbrowskiego brzmiał jeszcze bardziej uroczyście.

Początek meczu w wykonaniu Polaków nie był najlepszy. Co prawda Euzebiusz Smo-larek i Wojciech Łobodziński próbowali nacierać skrzydłami, ale z ich dośrodkowań niewiele wynikało. Maciej Żurawski i ustawiony w przodzie Jacek Krzynówek nie dochodzili do prostopadłych podań, a środkowi pomocnicy - Radosław Sobolewski i Mariusz Lewandowski grali zbyt cofnięci i nie nadążali za naszymi akcjami. Belgowie mądrze się bronili. Momentami na własnej połowie przebywało nawet 10 graczy rywali, którzy umiejętnie zagęszczali środek pola, a w razie potencjalnego niebezpieczeństwa natychmiast przerywali akcje Polaków faulami. Niestety po rzutach wolnych wykonywanych z odległości 30 m przez Lewandowskiego, Krzynówka czy Michała Żewłakowa piłka szybowała w sporej odległości od bramki Stijna Stijnena.

Goście grali praktycznie tylko jednym napastnikiem, ale napsuł on naszej obronie sporo krwi. Szybki Kevin Mirallas raz po raz uciekał Grzegorzowi Bronowickiemu, a kiedy przeszedł do środka tylko desperacki faul Jacka Bąka uchronił nas przed wyjściem 20-letniego skrzydłowego Lille na pozycję sam na sam z Arturem Borucem. - Gdybym puścił tego Belga, mogłoby być nieciekawie - stwierdził Jacek Bąk, który za to przewinienie ukarany został żółtą kartką.

Rzut wolny z ponad 30 m egzekwował Jan Vertonghen i strzał obrońcy Ajaksu Amsterdam był pierwszej klasy. Potężnie uderzona piłka leciała w samo okienko polskiej bramki i Boruc z najwyższym trudem końcami palców wybił ją na róg. Chwilę później 20-letni Vertonghen, który dopiero po raz piąty grał w reprezentacji Belgii, popełnił jednak koszmarny błąd zbyt słabo podając do własnego bramkarza. Piłkę przejął Smolarek, który ograł Stijnena i spokojnie skierował ją do pustej bramki.

- Widziałem, że ten obrońca patrzy w stronę bramkarza. Wiedziałem, że to młody zawodnik i takie błędy mogą się mu zdarzyć. Pobiegłem do końca i strzeliłem - stwierdził szczęśliwy Smolarek.

Bramka "do szatni" wyraźnie podłamała dobrze grających wcześniej Belgów, a reszty na początku II połowy dokonał Jakub Błaszczykowski. Wprowadzony po przerwie za słabo grającego Łobodzińskiego pomocnik Borussii Dortmund rozruszał polski atak raz po raz inicjując rajdy prawą stroną boiska.

- Gdy wchodziłem na murawę trener Beenhakker powiedział mi: graj to, co potrafisz. I właśnie tak grałem - powiedział Błaszczykowski, po którego akcji padła druga bramka dla Polski. Dalekie dośrodkowanie Kuby do Smo-larka zdołał co prawda "przeciąć" Vincent Kompany, ale wybita piłka trafiła wprost pod nogi nadbiegającego Krzynówka. Potężny strzał "Krzynka" zdołał co prawda odbić Stijnen, lecz wobec dobitki Ebiego był już bezradny. - Pokonałem go leciutkim lobikiem - uśmiechał się Smolarek, dla którego była to już dziewiąta bramka w tych eliminacjach.

W tym momencie tak naprawdę skończyły się emocje. Belgowie starali się co prawda zdobyć przynajmniej honorowego gola, lecz polska obrona nie popełniała błędów i goście, poza rykoszetem po rzucie wolnym Maroune Fellaini-Bakkioui'ego, nie mieli sytuacji bramkowych.

Po godzinie gry polscy kibice zaintonowali na trybunach hymn narodowy i zaczęli świętować awans. Po widowni Śląskiego zaczęła krążyć meksykańska fala, a fani raz po raz skandowali "Ebi, Ebi" nagradzając bohatera spotkania. Prawdziwą owację zgotowali Smolarkowi w 85 minucie, kiedy ten schodził z boiska. Chwilę później Beenhakker podniósł do góry swojego najlepszego strzelca. Sympatycy reprezentacji docenili też selekcjonera skandując "Leo, Leo".

Po ostatnim gwizdku duńskiego sędziego wiwatom nie było końca. W zabawie brał też udział poruszający się o kulach Dariusz Dudka oraz zawodnicy rezerwowi. Przy dźwiękach przeboju "We are the champions" nasi piłkarze najpierw odtańczyli na środku boiska taniec radości, później podrzucali w górę Beenhakkera przerywając mu telewizyjny wywiad, a następnie podziękowali widowni za gorący doping. W tym momencie na stadionie przygasły światła, a na tablicy świetlnej rozbłysnął napis: Polscy piłkarze po raz pierwszy w finałach mistrzostw Europy.

- Zagramy w dwóch kolejnych finałach mistrzostw Europy - cieszył się prezes PZPN Michał Listkiewicz, któremu tym razem nikt w Chorzowie nie ubliżał. - Stadion Śląski po raz kolejny okazał się dla polskiej piłki magicznym miejscem. Chciałbym w tym miejscu podziękować wszystkim osobom, które dzień i noc pracowały tutaj, aby ten mecz w tych zimowych warunkach doszedł do skutku. Chorzów pokazał, że zasługuje na otrzymanie Euro 2012 i mam nadzieję, że po zadaszeniu trybun Śląski dostanie ten turniej - dodał prezes Listkiewicz.

POLSKA - BELGIA 2:0 (1:0)

Bramki: Euzebiusz Smolarek 2 (45, 50). Widzów: 47.500. Sędziował: Claus Bo Larsen (Dania).

Polska: Boruc - Wasilewski, Żewłakow, Bąk I, Bronowicki - Łobodziński (46. Błaszczykowski I), Lewandowski, Sobolewski, Krzynówek, Smolarek (85. Kosowski) - Żurawski (82. Murawski). Trener: Leo Beenhakker.

Belgia: Stijnen - Gillet, Kompany, van Buyten, Vertonghen - Defour(61. Pieroni), Fellaini, Haroun(84. Geraerts), Dembele, Goor - Mirallas (77. Huysegems). Trener: Rene Vandereycken.


Latający Holender wprowadził Polaków do finałów Euro 2008

Gdyby w polskiej piłce nie było Leo Beenhakkera, to trzeba by go natychmiast wymyślić. Doświadczonego trenera, z wielkim dorobkiem i autorytetem, który w tym trudnym środowisku robi swoje, nie zważając na ujadanie i rycie wielu bliźnich z polskiego piłkarskiego bagienka.

Następcą Pawła Janasa po niemieckim mundialu nie mógł być polski trener. Mieliśmy już dość naszych rodzimych szkoleniowców wychowanych na słynnym podręczniku Jerzego Talagi, nie-%07nadążających za piłkarską Europą. Dowody swej klasy pokazywali zwłaszcza w meczach w europejskich pucharach.

Kto więc wymyślił Leo Beenhakkera, nowego selekcjonera reprezentacji Polski? Nie był to Michał Listkiewicz, prezes PZPN, ani też inni zasłużeni dla polskiego futbolu, nawet nie tacy ludzie, jak Jerzy Engel, Wojciech Łazarek, Orest Len-czyk czy Andrzej Strejlau.

Beenhakkera wymyślił Nikolaus von Doetinchem, szef warszawskiego oddziału firmy SportFive. Jego firma od lat współpracuje z PZPN, załatwia dla federacji sprawny sponsoring, kontrakty reklamowe, kupuje od związku prawa telewizyjne. Jednym słowem, gwarantuje PZPN stałe i stabilne dochody.

Pod koniec finałów piłkarskich mistrzostw świata w Niemczech wiadomo było, że dni Pawła Janasa są już policzone. I wtedy menedżer ze SportFive rzucił pomysł, by zatrudnić selekcjonera z zagranicy. Miał dwóch, może trzech kandydatów, w tym właśnie Beenhakkera. Von Doetinchema wsparł jeden z głównych sponsorów reprezentacji, czyli browar produkujący piwo Tyskie. Dla ludzi z Tychów wybór nowego selekcjonera zza granicy był, jak sami mówili, swoistą polisą ubezpieczeniową dla ich interesów związanych z reprezentacją Polski. Po prostu stwierdzili, że z trenerem zza granicy może przyjść długo oczekiwany sukces w postaci awansu do finałów Euro 2008. Nie muszę dodawać, że doskonale to przełożyłoby się na wizerunek sponsorującej firmy i na wyniki handlowe.

Listkiewicz, który zawsze lubił rozmawiać z wieloma osobami, tym razem prędko posłuchał ludzi ze sportowego biznesu. Z pewnością nie brakowało dyskusji z przedstawicielami polskiej myśli futbolowej, ale prezes w końcu postawił na Holendra, którego zarobki przynajmniej w połowie opłacali sponsorzy.

- Uważam, że to była dobra decyzja z zatrudnieniem Leo. Dowodzą tego wyniki, a przede wszystkim awans, historyczny awans do finałów Euro - mówi dziś prezes Listkiewicz.

Dostaliśmy więc trenera, który na początku przemawiał do nas jak psychoterapeuta, krytykując nasze czarnowidztwo, brak uśmiechu na co dzień. Nie raz i nie dwa wołał do dziennikarzy: - Dlaczego Wy, Polacy, nie patrzycie na jasną stronę księżyca? Wszystko widzicie w czarnych barwach...

Próbował - i chyba skutecznie - zarazić wszystkich entuzjazmem do reprezentacji i swojej osoby. Pozornie wyniosły, oschły w kontaktach osobistych, zamienia się w czarującego gawędziarza, pod warunkiem że rozmawiamy o futbolu.

Kiedyś zapytany przeze mnie o zainteresowania filmowe, odpowiedział z rozbrajającym uśmiechem: - Czy ty myślisz, przyjacielu, że ja będę tracił dwie godziny z futbolowego życia na wizytę w jakimś kinie?

Futbol jest dla niego wszystkim i płaci za to swoją cenę. Pewno ucierpiało życie rodzinne (dwa rozwody), choć nigdy na ten temat nie chce oficjalnie mówić, zwłaszcza w rozmowach z dziennikarzami.

- Ma w sobie magię szamana czy też indiańskiego maga - tak określa swego bossa w kadrze jego asystent Bogusław Kaczmarek, nie ukrywając swej fascynacji. Dla niego Leo Beenhakker jest po prostu futbolowym guru.

Dla piłkarzy reprezentacji Polski też. Ma u nich autorytet, bo nie każdy pracował trzy lata jako trener w Realu Madryt i nie każdy może im opowiadać ze swadą o tym, jak trenowało się Butragueno czy Sancheza.

Mówi, że lubi Polskę, kocha naszą kuchnię, lubi polskie zwyczaje, ale kiedy został selekcjonerem, szefem jego ,,gabinetu" został Holender Jan de Zeeuw, menedżer, plantator truskawek.

To właśnie menedżer Jerzego Dudka wprowadzał holenderskie - jak mówił Kaczmarek - zwyczaje na kadrze. Sprawdzone w jednej z najlepszych reprezentacji świata.

- Możesz śmiało o mnie napisać: jestem klasycznym Latającym Holendrem, który jest tam, gdzie go chcą, i wszędzie szanuje zwyczaje i ludzi kraju, w którym pracuje - tak mówi o sobie trener, który po raz pierwszy w historii polskiego futbolu doprowadził reprezentację biało-czerwonych do finałów mistrzostw Europy.

I tak wielką radość sprawił nam człowiek, który swą dobrze opłaconą robotę wykonał rzetelnie jak na futbolowego faceta do wynajęcia przystało. Może to o to chodzi? Piłka to przecież prosta gra.

Polacy pod wodzą Beenhakkera

16.08.2006, Odense, Dania 0:2 (towarzyski)

02.09.2006, Bydgoszcz, Finlandia 1:3, Garguła 90 (el ME)

06.09.2006, Warszawa, Serbia 1:1, Matusiak 30 (el ME)

07.10.2006, Ałmata, Kazachstan 1:0, Smolarek 52 (el ME)

11.10.2006, Chorzów, Portugalia 2:1, Smolarek 9, 18 (el ME)

15.11.2006, Bruksela, Belgia 1:0, Matusiak 19 (el ME)

06.12.2006, Abu Zabi, Zjednoczone Emiraty Arabskie 5:2, Grzelak 8, 50, Wasilewski 17, Magdoń 87, Matusiak 90 (towarzyski)

03.02.2007, Jerez de la Frontera, Estonia 4:0, Dudka 25, Kokoszka 32, Iwański 70, Golański 76 (towarzyski)

07.02.2007, Jerez de la Frontera, Słowacja 2:2, Żewłakow 48, Matusiak 79 (towarzyski)

24.03.2007, Warszawa, Azerbejdżan 5:0, Bąk 2, Dudka 5, Łobodziński 33, Krzynówek 58, Kaźmierczak 84 (el ME)

28.03.2007, Kielce, Armenia 1:0, Żurawski 26 (el ME)

02.06.2007, Baku, Azerbejdżan 3:1, Smolarek 63, Krzynówek 66, 90 (el ME)

06.06.2007, Erywan, Armenia 0:1 (el ME)

22.08.2007, Moskwa, Rosja 2:2, Krzynówek 73, Błaszczykowski 77 (towarzyski)

08.09.2007, Lizbona, Portugalia 2:2, Lewandowski 44, Krzynówek 88 (el ME)

12.09.2007, Helsinki, Finlandia 0:0 (eME)

13.10.2007, Warszawa, Kazachstan 3:1, Smolarek 55, 63, 66 (eME)

17.10.2007, Łódz, Węgry 0:1 (towarzyski)

17.11.2007, Chorzów, Belgia 2:0, Smolarek 45, 50 (eME)

Bilans:

9 zwycięstw, 5 remisów, 4 porażki

W eliminacjach ME: 7 zwycięstw, 3 remisy, %2 porażki

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na opolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto