Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Sąd: Janusz Kowalski ma przestać rozpowszechniać nieprawdziwe informacje o Witoldzie Zembaczyńskim. "Ten proces to farsa"

Piotr Guzik
Piotr Guzik
Janusz Kowalski i Witold Zembaczyński spotkali się w sądzie w trybie wyborczym
Janusz Kowalski i Witold Zembaczyński spotkali się w sądzie w trybie wyborczym Piotr Guzik
Sąd Okręgowy w Opolu zakazał Januszowi Kowalskiemu rozpowszechniać nieprawdziwe informacje o tym, jakoby biznes prowadzony w przeszłości przez Witolda Zembaczyńskiego upadł. Nakazał też publikację przeprosin. Witold Zembaczyński jest postanowieniem sądu usatysfakcjonowany, Janusz Kowalski zapowiada zażalenie. Proces określa mianem farsy.

Witold Zembaczyński pozew w trybie wyborczym przeciwko Januszowi Kowalskiemu złożył w poniedziałek. Zarzucił politykowi prawicy, że uporczywie powtarza nieprawdziwe informacje, jakoby działalność gastronomiczna prowadzona przez niego przed laty padła i nie poradził sobie z jej utrzymaniem. Podkreślał, że jego działalność była rentowna, a sprzedaż firmy w grudniu 2009 roku innemu przedsiębiorcy była związana ze zmianą życiowych priorytetów.

Z pozwu wynika, że takie stwierdzenia padły ze strony Janusza Kowalskiego w programie "Loża Radiowa" na antenie Radia Opole dwa razy, w dniach 22 września oraz 6 października. Za pierwszym razem chodzi o stwierdzenie, że Witold Zembaczyński "miał tylko naleśnikarnię, która padła". Za drugim razem chodziło o dywagacje "jakim pan [Zembaczyński - dop. red.] musiał naprawdę być przedsiębiorcą, że pan nawet naleśnikarni nie potrafił utrzymać".

W sądzie Witold Zembaczyński podkreślał, że przed tą drugą sytuacją ostrzegał Janusza Kowalskiego, żeby nie powielał nieprawdziwych informacji. Rozmowa miała mieć miejsce podczas uroczystości z okazji 100-lecia kuratorskiej służby sądowej w dniu 4 października w urzędzie wojewódzkim. Janusz Kowalski zaprzeczył, by panowie wtedy rozmawiali.

Wybory parlamentarne 2019. Janusz Kowalski: Mieliśmy tylko 68 minut

Janusz Kowalski oraz mec. Piotr Łebek, jego pełnomocnik, wielokrotnie podnosili w sądzie argument, że mieli mało czasu na przygotowanie się do rozprawy i zapoznanie z materiałami. Podkreślali, że od doręczenia pozwu do startu postępowania sądowego upłynęło ledwie 68 minut. Chcieli, aby w charakterze świadka przesłuchany został mężczyzna, który miał prowadzić działalność przejętą od Witolda Zembaczyńskiego. - On będzie mógł rzucić światło na to, czy ta działalność faktycznie była rentowna.

Wskazywali też, że w materiałach brak jest oryginału umowy sprzedaży, a tylko kserokopia. Domagali się włączenia oryginalnego dokumentu do materiałów sprawy. Mec. Piotr Klim, pełnomocnik Witolda Zembaczyńskiego, odpierał, że dostarczenie dokumentu nie było możliwe, ponieważ stanowi on część akt postępowania karnego. Poseł KO dodawał, że chodzi o to, iż nie otrzymał od nabywców ostatniej transzy - 15 tys. zł z 90 tys. zł, za które zbył przedsiębiorstwo - i wytoczył im sprawę.

Mec. Piotr Klim argumentował, że mężczyzna, którego mec. Piotr Łebek chciał powołać na świadka, nie podpisywał umowy sprzedaży sprzedaży, tylko jego ówczesna partnerka. - Nie był więc stroną w tej transakcji - stwierdził kwestionując zasadność przesłuchiwania mężczyzny.

Wybory parlamentarne 2019. "Chodziło o zbijanie kapitału politycznego"

Mec. Klim podkreślał, że istotą sprawy jest to, że Janusz Kowalski powielał nieprawdziwe informacje uzyskane z mediów, a przy tym nie powoływał się na ich źródło. - W tym działaniu chodziło o zbijanie kapitału politycznego - mówił.

Sąd ostatecznie zdecydował, aby oddalić wnioski dowodowe o zwrócenie się do innego sądu o oryginał umowy sprzedaży oraz o przesłuchanie świadka. Sędzia Iwona Roman-Papka uzasadniała to specyfiką postępowania w trybie wyborczym, dającego 24 godziny na rozpoznanie.

W pozwie Witold Zembaczyński domagał się, aby sąd zakazał Januszowi Kowalskiemu rozpowszechniania nieprawdziwych informacji na jego temat. Chciał też, aby Janusz Kowalski opublikował sprostowanie dementujące, jakoby jego brak umiejętności doprowadził do zamknięcia lokalu Calypso, a także przeprosiny za rozpowszechnianie nieprawdziwych informacji na jego temat. Chciał też, aby polityk prawicy przekazał 3 tys. zł na rzecz Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.

Sąd przychylił się do wniosku o zakaz. W kwestii sprostowania i przeprosin uznał, że nie ma podstaw, aby oba oświadczenia publikować oddzielnie. Sąd postanowił, że same przeprosiny wystarczą. Oddalił też wniosek o przekazanie przez Janusza Kowalskiego 3 tys. zł na rzecz WOŚP, ale zasądził, że polityk prawicy ma zwrócić posłowi KO 257 zł z tytułu kosztów postępowania.

Witold Zembaczyński zadowolony, Janusz Kowalski zapowiada skargę

Po zakończeniu postępowania Witold Zembaczyński podkreślał, że jest zadowolony z jego wyniku. - To postanowienie dobrze ujmuje konfabulacje pana Janusza Kowalskiego. Dla mnie natomiast to jest zamknięcie pewnego etapu - stwierdza.

Janusz Kowalski natomiast postępowanie określił mianem farsy. Podkreśla, że nie dano mu prawa do obrony. Zapowiedział zażalenie postanowienia decyzji opolskiego sądu. - Po to też kandyduję do Sejmu, aby reformować wymiar sprawiedliwości i by nie dochodziło do podobnych procesów - stwierdził.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na opole.naszemiasto.pl Nasze Miasto