- Sytuacja jest fatalna - przyznaje Wacław Stańczyk, likwidator.
Spółdzielnia zakończyła działalność z początkiem tego roku. Wielu rolników wciąż nie może doprosić się zaległych wypłat za mleko, czyli w sumie ok. 780 tysięcy złotych. Jednemu z dostawców spółdzielnia powinna zapłacić aż 30 tys. zł. Ponad 2 mln zł winna jest instytucjom i urzędom. Jak mówi likwidator, prezes zanim odszedł, wyprzedał cały majątek ruchomy i zlewnię mleka, a z otrzymanych pieniędzy wypłacił jedynie pensje sobie i premię swojej ciotce, która była członkiem zarządu. Gdy żegnał się ze spółdzielnią, na biurku zostawił... 11 groszy.
Likwidator i rada mieli także problem z odzyskaniem dokumentów spółdzielni, które, jak się okazało, Zachman trzymał w domu.
- Gdy zapytałem prezesa, kiedy ostatni raz była robiona lustracja, to nie wiedział nawet, co to jest. Taka osoba była prezesem spółdzielni - załamuje ręce likwidator.
Stańczyk szuka teraz osób, które wykupią spółdzielnię, albo też będą chciały wznowić produkcję. Likwidator rozmawiał z władzami Krajowego Związku Spółdzielni Mleczarskich i odnowił kontakty z innymi spółdzielniami mleczarskimi. To ma pomóc w sprzedaży OSM. Stańczyk przymierza się także do wyceny majątku spółdzielni.
- Mógłbym sprzedać sam zakład albo tylko maszyny, by spłacić część długów, ale wtedy spadnie wartość całego majątku i tym samym szanse na całkowitą sprzedaż za odpowiednią kwotę - przyznaje Stańczyk. - Rozmawiałem z kilkoma zainteresowanymi kupnem osobami, ale nikt nie chce zapłacić więcej niż 1,2 mln zł. Gdybym sprzedał za taką kwotę, pokryłbym jedynie część długu, a rolnicy nie dostaliby nawet grosza. Mam zaplanowane jeszcze rozmowy z dwiema osobami.
Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?