Wysokie i mimo trwających spadków wciąż nieadekwatne do przeciętnych polskich zarobków ceny mieszkań oraz ograniczone możliwości ich zakupu wynikające m.in. z zaostrzonych zasad udzielania kredytów hipotecznych wymusiły na części potencjalnych klientów rezygnację z planów zakupowych lub odłożenie ich w czasie. Wiele wskazywało na to, że tej sytuacji osoby, które z różnych przyczyn nie mogą nabyć własnego M, skierują swoje zainteresowanie w stronę rynku najmu mieszkań i to na nim nastąpi ożywienie. Przesłankami do tego, by dawać wiarę takim przewidywaniom był obserwowany od wielu miesięcy rosnący rozdźwięk między wskaźnikami popytu na oferty zakupu i na oferty najmu mieszkań. Podczas gdy przed rokiem – w listopadzie 2011 – na jednego klienta zainteresowanego kupnem mieszkania przypadał jeden zainteresowany najmem, to z upływem kolejnych miesięcy proporcje te zaczęły ulegać zmianie – górę brał najem. W sierpniu br., a więc w szczycie sezonu na rynku najmu, na jednego klienta zainteresowanego zakupem mieszkania przypadało blisko dwóch klientów zainteresowanych mieszkaniem za opłatą w cudzym lokalu.
Jednak wraz z końcem jesiennej gorączki na rynku najmu, generowanej głównie przez wracających z wakacji studentów, popyt na mieszkania do wynajęcia radykalnie spadł. Choć jeszcze we wrześniu zainteresowanych najmem było więcej niż zainteresowanych kupnem, to z analizy portalu domy.pl wynika, że już w październiku doszło do przełamania wielomiesięcznego trendu – liczba potencjalnych najemców spadła poniżej liczby potencjalnych kupców. Proporcje te utrzymały się także w listopadzie, w którym podobnie jak miesiąc wcześniej na 10 klientów poszukujących ofert sprzedaży mieszkań przypadało niespełna 9 poszukujących ofert najmu.
Czytaj także: Za sześć lat zniknie deficyt mieszkań
Popyt na rynku sprzedaży mieszkań od wielu miesięcy stopniowo malał i obecnie znalezienie klienta na zakup jest bardzo utrudnione. Teraz z podobnymi problemami muszą się liczyć także właściciele lokali oferowanych do wynajęcia. Niełatwa sytuacja na rynku pracy, wyhamowanie wzrostu wynagrodzeń i rosnące koszty życia nie zachęcają do brania na siebie dodatkowego obciążenia w postaci comiesięcznego czynszu i zasilania nim cudzej kieszeni. Pewnego ożywienia na rynku najmu, jednak w trudnej do przewidzenia skali, możemy się spodziewać na początku nowego roku – przełom grudnia i stycznia to okres, w którym wygasa część umów, wiele osób z Nowym Rokiem wprowadza zmiany w swoim życiu (nowe miejsce pracy, nowe miejsce zamieszkania, etc.).
Sytuacja na rynku nie pozostanie bez wpływu na ceny. W dużych miastach stawki czynszów za najem najpopularniejszych lokali – kawalerek i mieszkań 2-pokojowych – utrzymają się na zbliżonym do obecnego poziomie. Czynsze za lokale większe – 3-, 4-pokojowe oraz takie, które wynajmowane są z przeznaczeniem na cele biurowe – już są niższe o kilka do kilkunastu procent w stosunku do roku ubiegłego. Wiele wskazuje na to, że rosnąca podaż takich lokali i trudności ze znalezieniem na nie najemców doprowadzą do dalszych obniżek cen.
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?