Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tak działa Tymczasowy Ośrodek Wsparcia Ukrainy, który znajduje się w pomieszczeniach po Praktikerze w Turawa Park

Krzysztof Marcinkiewicz
Krzysztof Marcinkiewicz
Tymczasowy Ośrodek Wsparcia jest miejscem, gdzie bardzo chętnie się wraca. Wolontariusze przychodzą w miarę swoich możliwości i innych obowiązków. Jedni są codziennie po 5-6 godzin, z kolei inni przychodzą raz w tygodniu na godzinę. Wszystkich łączy to, że w chwili próby zachowują się „tak jak trzeba”.
Tymczasowy Ośrodek Wsparcia jest miejscem, gdzie bardzo chętnie się wraca. Wolontariusze przychodzą w miarę swoich możliwości i innych obowiązków. Jedni są codziennie po 5-6 godzin, z kolei inni przychodzą raz w tygodniu na godzinę. Wszystkich łączy to, że w chwili próby zachowują się „tak jak trzeba”. Mateusz Antkowiak
Magazyn w Turawa Park (ul. Dębowa 1, Zawada) to niezwykły przykład oddolnej działalności mieszkańców regionu. Od trzech tygodni darczyńcy przywożą produkty niezbędne do życia, a wolontariusze poświęcają swój czas, by wesprzeć tę cenną inicjatywę. Nie ma tam szefów, każda osoba z dobrymi chęciami i pomysłami jest mile widziana.

1 dzień

Do Turawa Park dojeżdżam o godz. 15.50. Na drzwiach wejściowych do budynku wiszą plakaty informacyjne w kilku językach. Wolontariusze znajdą tam informację, że są potrzebni w godzinach 16-21, natomiast beneficjenci pomocy, że po dary będą mogli przyjeżdżać między 17-21. Przed drzwiami wejściowymi kłębi się tłum osób. Część z nich to wolontariusze, jak również darczyńcy, ale ogromną część tłumu stanowią kobiety mówiące w języku ukraińskim. Tych ostatnich jest ok. 40-50. Jest również kilkanaścioro dzieci. Biegają między swoimi mamami, bawiąc się beztrosko, jak gdyby nie zdając sobie sprawy z okropieństw dziejących się w ich rodzinnych stronach. Mężczyzn praktycznie nie ma.

Wchodząc do budynku byłego Praktikera, nie wiem czego się spodziewać. Wyobrażam sobie chaos organizacyjny, jednak rzeczywistość bardzo pozytywnie mnie zaskakuje. Przy wejściu znajduje się stolik, a na nim lista wolontariuszy, na którą należy się wpisać, podając swój numer telefonu kontaktowego (co nie jest obowiązkowe), a także godziny wejścia i wyjścia. Wpisuję się pod numerem 9. Otrzymuję żółtą kamizelkę odblaskową, a także naklejkę ze swoim imieniem oraz identyfikator z numerem porządkowym.

Rozglądam się po olbrzymiej hali, po której krząta się już trochę osób w kamizelkach. Większość ma je żółte, podobne do mojej. Jest także grupa w kamizelkach pomarańczowych, którą stanowią bardziej doświadczeni wolontariusze. Organizują oni pracę na magazynie, jak również pokazują nowym, co mają robić.

- Jestem tutaj ósmy raz. Najpierw przychodziłem pomagać, ale z czasem otrzymałem pomarańczową kamizelkę i teraz co chwilę odpowiadam na czyjeś pytania – opowiada Grzesiek, którego spotykam na hali.

Organizacja pracy

Za godzinę mają otworzyć się drzwi dla cudzoziemców, a została jeszcze masa pracy. Po pierwsze, trzeba rozładować samochód ciężarowy stojący przy bramie na zapleczu. Znajduje się przy nim kilka osób, dlatego praca idzie błyskawicznie. Kartony z ciężarówki przekładane są do wózków sklepowych, którymi następnie transportowane są do odpowiednich działów. Niektóre zawożone są na stanowisko z chemią, inne natomiast z produktami spożywczymi. Pozostałe rzeczy zawożone są do punktu, w którym zostaną przepakowane. Wdrażając się do pracy, w ciągu pół godziny robię kilka takich kursów.

Rozwiezienie kartonów z darami pomiędzy poszczególnymi działami to nie wszystko. Teraz trzeba je szczegółowo posegregować. Na stanowisku z żywnością osobno rozkładane są słodycze, herbaty, kawy, czy też konserwy. Pod ścianą ułożone są butle z wodą mineralną, podzielone na gazowane i niegazowane. Na stanowisku z chemią, wolontariusze osobno rozkładają żele do mycia, szampony do włosów, czy mokre nawilżane chusteczki dla dzieci. Darczyńcy pamiętają również o najmłodszych. Są pieluszki i pampersy, oczywiście również posegregowane.

Chwilowo ubrania nie są przyjmowane na magazyn. Kiedy docieram do odpowiedniego działu, wiem już dlaczego. Ubrań zostało bardzo dużo, są podzielone na męskie, damskie i dziecięce. Wszystkie posegregowane są rozmiarami. Rozłożone są również buty, każdy może znaleźć coś dla siebie. Tajemnica tak dużej liczby ubrań szybko się wyjaśnia. Uchodźcy mogą odwiedzać magazyn regularnie. O ile za pierwszym razem zaopatrują się również w ubrania i wszystkie potrzebne rzeczy, to przy kolejnych odwiedzinach biorą już głównie produkty spożywcze. Dlatego te ostatnie są najbardziej potrzebne.

Otwieramy

Mija godzina 17. Drzwi do hali otwierają się. Procedura jest prosta. Cudzoziemcy w specjalnym punkcie rejestracyjnym pokazują swoje dokumenty i wypełniają formularze, w których muszą również określić, ile dzieci jest z nimi. Następnie biorą wózek sklepowy i jeżdżą z nim od działu do działu kompletując wszystkie potrzebne rzeczy.

Młoda dziewczyna pokazuje mi swój telefon i łamanym polskim pyta: - macie ładowarka?

W specjalnym pomieszczeniu, gdzie znajduje się sprzęt AGD i leki, jest praktycznie wszystko. Kobieta błyskawicznie otrzymuje więc ładowarkę z wtyczką z pasującą do jej telefonu. W międzyczasie przychodzi inna pani z pytaniem o suszarkę do włosów. Również ona otrzymuje sprzęt, który z naszego punktu widzenia wydaje się dość tani, jednak dla osób uciekających przed wojną i będących w trudnej sytuacji materialnej jest towarem nieosiągalnym.

Podchodzi do mnie mały chłopiec i pyta: -LEGO?

Bardzo chciałbym mu pomóc, ale nie mam pojęcia, gdzie znajduje się punkt z zabawkami. Zapewne w innej części hali, która jest olbrzymia. Wszak kiedyś mieścił się w niej duży sklep budowlany. Proszę więc o pomoc innego wolontariusza, który jest w tej kwestii bardziej zorientowany. Ten wskazuje malcowi drogę.

W ciągu zaledwie 4 godzin hala zaczyna świecić pustkami, szczególnie na stoisku z jedzeniem. Zostają ubrania i trochę chemii, a także bardziej specjalistyczne sprzęty.

- Obstawiam, że było dziś ponad 500 osób szukających pomocy – szacuje Roman, jeden z wolontariuszy.

2 dzień

Kiedy przychodzę kolejnego dnia, okazuje się, że jest on przeznaczony na reorganizację magazynu. Tego dnia uchodźcy nie otrzymają pomocy, o czym informuje ich w językach ukraińskim i rosyjskim pani stojąca na ochronie przy drzwiach.

- Przyjdźcie jutro po godz. 17 – mówi im.

Przez cały dzień przewija się prawie 200 wolontariuszy, którzy przewożą poszczególne produkty w inne miejsca. Tam są one ponownie rozładowywane. Dodatkowo, ciągle przyjeżdżają darczyńcy z nowym towarem. Pomagam Karolowi, który przywiózł cały bagażnik wody mineralnej i jedzenia. Pakujemy wszystko na dwa wózki sklepowe i zawozimy całość do odpowiedniego działu.

Dziś pracuję przy rozkładaniu ubrań. Obok mnie siostry zakonne ze Zgromadzenia Sióstr Służebniczek NMP z Opola. Robią na mnie niesamowite wrażenie, kiedy wdają się w rozmowę w języku angielskim z młodym mężczyzną w koszulce Slayera. Wydawałoby się, że to dwa odrębne światy, jednak w Turawa Park wszyscy wolontariusze pracują razem. Często słychać języki angielski i ukraiński. Cudzoziemcy, którzy swój los związali z Opolem, chcą pomagać ofiarom nieludzkiej wojny.

Sporo wolontariuszy przychodzi w kilkuosobowych grupach, wraz z rodziną, czy znajomymi. Podczas pomocy potrzebującym toczy się normalne życie towarzyskie. Wolontariat nie jest tym samym, co praca na etacie. Tutaj samemu można sobie ustalić tempo pracy, częstotliwość przerw, czy wyjść do toalety. Nikt się jednak nie obija, każdy czuje się odpowiedzialny za działalność magazynu.

Wsparcie centrum handlowego

Jak zapewnia Małgorzata Kucharczyk, koordynator marketingu centrum handlowego Turawa Park, wolontariusze pomagają, niezależnie od wykonywanego na co dzień zawodu, wieku zainteresowań. Nieważne, czy ktoś jest wykładowcą uniwersyteckim, czy właścicielem firmy. Podczas wolontariatu wszyscy działają wspólnie, w jednym celu – aby pomóc ludziom, którzy właśnie doświadczyli wojny.

- Już w sobotę, zaledwie 2 dni po ataku, Centrum Handlowe Turawa Park na wszelki wypadek otworzyło drzwi do przestrzeni dostępnej po markecie budowlanym. Ludzie spontanicznie zaczęli przywozić mnóstwo darów, wszyscy byli pozytywnie zaskoczeni ogromem zaangażowania mieszkańców regionu. To inicjatywa społeczna na niewyobrażalną dotychczas dla nas wcześniej skalę – opowiada.

Jak dodaje, to dzięki darczyńcom punkt tak się rozrósł. Okazało się, że ilości darów przywożone przez mieszkańców są ogromne. Ci zaczęli się szybko organizować, żeby uporządkować dostarczone przedmioty. I tak zostali pierwszymi wolontariuszami.

Zaplecze socjalne

Wolontariusze nie zostali pozostawieni sami sobie. Mogą skorzystać z łazienki, czy nawet wziąć prysznic. Lokalne firmy gastronomiczne regularnie dowożą dla nich bezpłatne jedzenie. Można zjeść zupę, czy poczęstować się kawałkiem pizzy. Oczywiście są również płyny. Nie trzeba przynosić ze sobą nic do picia. Coś dla siebie znajdą miłośnicy wody mineralnej, jak i napojów gazowanych. Można napić się kawy lub herbaty. Wolontariusze dbają jedni o drugich.

- Chcesz zupy? – pyta się mnie druh z Ochotniczej Straży Pożarnej w Osowcu. Jego zaangażowanie, a także innych strażaków, to kolejny przykład tego, że absolutnie każdy stara się pomagać, w jaki sposób potrafi.

Darów jest dużo, ale jak zapewniają wolontariusze, mniej niż na początku. A potrzeby cudzoziemców są coraz większe. O ile chwilowo magazyn nie przyjmuje ubrań, to niezwykle pożądane są inne produkty. Najbardziej brakuje jedzenia, jak również środków chemicznych. Każdego dnia magazyn z żywnością wyczerpuje swoje zasoby i jest na nowo zapełniany przez ludzi dobrych woli.

- Zachęcamy darczyńców do ciągłego wsparcia. Mamy przy tym ogromną prośbę, aby były to rzeczy wskazane przez nas w dedykowanym wydarzeniu na naszym profilu na Facebooku – mówi Małgorzata Kucharczyk.

Tymczasowy Ośrodek Wsparcia jest miejscem, gdzie bardzo chętnie się wraca. Wolontariusze przychodzą w miarę swoich możliwości i innych obowiązków. Jedni są codziennie po 5-6 godzin, z kolei inni przychodzą raz w tygodniu na godzinę. Wszystkich łączy to, że w chwili próby zachowują się „tak jak trzeba”.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak Disney wzbogacił przez lata swoje portfolio?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Tak działa Tymczasowy Ośrodek Wsparcia Ukrainy, który znajduje się w pomieszczeniach po Praktikerze w Turawa Park - Nowa Trybuna Opolska

Wróć na opole.naszemiasto.pl Nasze Miasto