W pożarze, który wybuchł 30 grudnia na opolskim osiedlu, zginęła trzyosobowa rodzina - ojciec, babcia i syn. Mieszkańcy bloku przy ul. Batalionu „Zośka” 5 do dzisiaj nie mogę pogodzić się z tragedią, jaka kilka miesięcy temu wydarzyła się na 4. piętrze wieżowca. Przez sześć tygodni żyli na walizkach, często u rodziny lub znajomych. Teraz próbują zapomnieć o negatywnych doświadczeniach sprzed niemal pół roku, ale bolesne wspomnienia wracają.
- Trauma i mroczne wspomnienia z końca roku nie dają o sobie zapomnieć. Zdarza się nawet, że budzę się przelękniona w środku nocy i zastanawiam się, czy nic złego się nie dzieje. Czasem przy zamkniętych oczach widzę ten moment, gdy wybiegam na klatkę schodową, na której unoszą się już kłęby dymu i jedynie z małą torebką uciekam w pośpiechu na zewnątrz – opowiada jedna z mieszkanek bloku.
Czy w Opolu doszło do rozszerzonego samobójstwa?
W sprawie pożaru od początku mówiło się o dwóch prawdopodobnych wersjach wydarzeń. Jedna z nich zakłada, że do pożaru doszło w wyniku przypadkowego zaprószenia ognia, a druga, że jeden z mieszkańców świadomie wzniecił pożar.
Oficjalna przyczyna tragedii nie jest jeszcze znana. Nadal trwa także prokuratorskie śledztwo. Jak udało nam się jednak dowiedzieć, po pięciu miesiącach śledztwa prokurator skłania się jednak do drugiej wersji zdarzeń, która zakłada – mówiąc najogólniej – że doszło do rozszerzonego samobójstwa.
- Obszerna ekspertyza pożarnicza nie pozwoliła poznać jednoznacznej odpowiedzi, co było przyczyną pożaru. Prokurator bierze pod uwagę scenariusz, że pożar nie był przypadkowy, a stan psychiczny jednej z ofiar nie pozostawał w tej sprawie bez znaczenia. Biorąc bowiem pod uwagę inne podobne przypadki możliwe, że była to sekwencja zdarzeń, która doprowadziła do pożaru. Rzeczywisty przebieg zdarzenie będzie jeszcze przedmiotem dociekań prokuratora, który w oparciu o całość materiału dowodowego postawi później tezę dotyczącą okoliczności tej tragedii – tłumaczy Stanisław Bar, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Opolu.
Jedna z ofiar pożaru miała leczyć się psychiatrycznie
Najmłodsza ofiara pożaru na os. Armii Krajowej w Opolu to 30-letni mężczyzna, który dobrze był znany opolskiej policji. Pod koniec października zeszłego roku został zatrzymany w jednym ze sklepów w pasażu przy ul. Szarych Szeregów w Opolu, gdzie groził kasjerce a także zachowywał się nieobyczajnie.
O tym, że 30-latek może cierpieć na chorobę psychiczną mówiło się na osiedlu jakiś już czas. Nikt nie spodziewał się jednak, że historia tej rodziny zakończy się w tak tragiczny sposób.
Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?