Urząd marszałkowski reaguje po likwidacji linii Opole-Kluczbork. „Autobusy LUZ-u nadal powinny jeździć”. Kto w tym sporze ma rację?

Po poniedziałkowym tekście Nowej Trybuny Opolskiej, która jako pierwsza poinformowała o likwidacji linii obsługiwanej przez LUZ na trasie Opole – Kluczbork, rozgorzała dyskusja na temat rzeczywistych powodów, jakie stały za tą decyzją.

Przewoźnik stoi na stanowisku, że po otrzymaniu z początkiem czerwca odmowy przez marszałka, musiał zlikwidować linię.

- Choć posiadamy aktualne zezwolenie na funkcjonowanie na tej trasie, to jest ono wydane w połączeniu z rozkładem jazdy, który nie może funkcjonować, bo są tam ujęte już nieistniejące przystanki. Z tego powodu wystąpiliśmy o zmianę zezwolenia i korektę rozkładu jazdy, ale tej zgody nie otrzymaliśmy, w związku z powyższym nie możemy nadal wykonywać kursów – tłumaczy Mirosław Domagała, prezes LUZ-u.

Zupełnie innego zdania jest urząd marszałkowski, który uważa, że przewoźnik może realizować kursy zgodnie z wcześniej zatwierdzonym rozkładem jazdy.

- Brak realizacji połączenia przez LUZ jest samodzielną i arbitralną decyzją przewoźnika nie mającą nic wspólnego z obszarem działalności Marszałka Województwa Opolskiego – wyjaśnia Szymon Ogłaza, Członek Zarządu Województwa Opolskiego.

Jednocześnie poinformował, że starosta kluczborski zwrócił się do Urzędu Marszałkowskiego o niezwłoczne przeprowadzenie kontroli w firmie LUZ z uwagi na fakt, iż pomimo posiadania przez nią zezwolenia na wykonywanie kursów na trasie Opole-Kluczbork, nie realizuje ich od poniedziałku, 5 czerwca.

- Na facebooku przewoźnika informacja o tym, że zaprzestają realizować ten kurs, pojawiła się dopiero o 16:25 w niedzielę. Pasażerowie zostali pozbawieni możliwości jeżdżenia bez wyprzedzenia, a – co mówię z całą odpowiedzialnością – nie było ku temu żadnych przesłanek – podkreśla Szymon Ogłaza.

Problemem jest także wykładnia przepisów prawa, które różnie interpretują adwokaci urzędu oraz przewoźnika. Każda ze stron powołuje się na wyroki Wojewódzkich Sądów Administracyjnych, które rozpatrywały w podobnych sprawach i wydawały wyroki zarówno na korzyść urzędu, ale też biorące stronę przewoźnika.

- Marszałek nie jest ubezwłasnowolniony i może wydać własną opinię, bez względu na stanowisko starosty. Gdyby marszałek nie miał takiej możliwości, oznaczałoby to, że starostowie w całej Polsce decydują o przewozach regularnych, a ta kompetencja jest przecież prawnie zarezerwowana dla marszałka - mówi dr Piotr Łebek, radca prawny przewoźnika.

Inaczej interpretuje to jednak UMWO.

- Marszałek działając zgodnie z przepisami ustawy o transporcie drogowym, oraz doktryną prawną zobowiązany jest uwzględnić stanowisko, zawarte w uzgodnieniach poszczególnych starostw, w związku z powyższym brak zgody jakiegokolwiek starostwa obliguje marszałka do wydania negatywnej decyzji w sprawie zmiany zezwolenia. Od czasu obowiązywania tej doktryny marszałek nie wydał innej decyzji niż starosta – dodaje Violetta Ruszczewska, rzecznik UMWO.

Do sprawy wrócimy.