Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W Chrzowicach przez kilkanaście godzin nikt nie pomógł potrąconemu przez samochód psu

Iwona Kłopocka-Marcjasz
Iwona Kłopocka-Marcjasz
Do zdarzenia doszło w niedzielę wieczorem. Pies najprawdopodobniej został potrącony przez samochód.
Do zdarzenia doszło w niedzielę wieczorem. Pies najprawdopodobniej został potrącony przez samochód. TOZ Opole
Potrącony przez samochód Fighter kilkanaście godzin leżał pod posesją w Chrzowicach w gminie Prószków. Nie pomógł mu ani sprawca wypadku, ani mieszkańcy wsi. Teraz lekarze walczą o życie psa, ale rokowania są bardzo ostrożne.

Do zdarzenia doszło w niedzielę wieczorem. Pies najprawdopodobniej został potrącony przez samochód. Z drogi zabrał go jeden z mieszkańców Chrzowic i przeniósł pod ogrodzenie pobliskiej posesji.

- Ten człowiek myślał, że zwierzę nie żyje. W poniedziałek usłyszał, że pies piszczy, ale jedyne co przyszło mu do głowy, to polanie psa wodą. Przez wiele godzin musiało tamtędy przejeżdżać i przechodzić wiele osób. Nikt zwierzęciu nie pomógł, nikt nie wpadł na pomysł, by to gdziekolwiek zgłosić. Ludzka znieczulica jest porażająca. Różne rzeczy już widzieliśmy, ale to się po prostu nie mieści w głowie - mówi Aleksandra Czechowska z Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Opolu.

Konającego Fightera w poniedziałek po godz. 13 zobaczył mąż jednej z wolontariuszek opolskiego TOZ. Zwierzę trafiło do opolskiej kliniki weterynaryjnej i zaczęła się walka o jego życie. Pies przeżył noc, ale jego stan był bardzo ciężki. - Prawdopodobnie uderzenie w głowę było poważne, doszło do obrzęku mózgu. Potrzebne było niezwłoczne działanie ludzi, którzy widzieli leżącego psa. Niestety ten okrutny brak reakcji pogorszył sprawę. Kiedy pies trafił już do weterynarza zrobiono mu wszystkie możliwe badania i podano leki, aby ustabilizować jego stan.

- Niestety rokowania nie są dobre. Pies nie ma świadomości, jego gałki oczne nie reagują. Jeśli po kilku dniach powrócą prawidłowe odruchy, to być może będzie szansa na uratowanie go - mówi Stanisław Firlik, właściciel szpitaliku, w którym przebywa Fighter. - Bardzo przykre w tej sytuacji jest to, że zabrakło serca i wrażliwości ludziom, którzy widzieli psa. Gdyby pomoc nadeszła szybciej być może szansa na jego uratowanie byłaby większa. Wystarczyło zadzwonić do jakiegokolwiek weterynarza - dodaje Firlik.

TOZ wstępnie ustalił, że właściciel psa wyjechał na urlop. To właśnie pod jego płotem sąsiad położył rannego zwierzaka.

TOZ apeluje: Wypadki się zdarzają, ale zawsze w takiej sytuacji należy zadzwonić do TOZ lub straży miejskiej. Szybka pomoc może uratować życie zwierzęciu i skrócić jego cierpienia. Na Facebooku TOZ prowadzi zbiórkę pieniędzy na leczenie Fightera. Można dokonać wpłaty na rachunek 91 2340 0009 0580 2460 0000 0085, Tytuł: Fighter.

od 12 lat
Wideo

Gazeta Lubuska. Miała 2 promile, rozbiła auto i uciekła

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: W Chrzowicach przez kilkanaście godzin nikt nie pomógł potrąconemu przez samochód psu - Nowa Trybuna Opolska

Wróć na opole.naszemiasto.pl Nasze Miasto