Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Więcej niż piłkarz. Paweł Sasin odgrywa nieocenioną rolę w Polonii Nysa [WYWIAD]

Wiktor Gumiński
Paweł Sasin podpisał z Polonią Nysa roczny kontrakt. Wierzy jednak, że będzie mu dane w niej występować nieco dłużej.
Paweł Sasin podpisał z Polonią Nysa roczny kontrakt. Wierzy jednak, że będzie mu dane w niej występować nieco dłużej. Wiktor Gumiński
Choć 2 października Paweł Sasin skończy już 39 lat, jest absolutnie jednym z kluczowych zawodników 3-ligowej Polonii Nysa. Piłkarz z wieloletnią przeszłością w Ekstraklasie rozegrał w dotychczasowych meczach ligowych obecnego sezonu komplet 630 minut. Znaczący wpływ na zespół ma również poza boiskiem. - Z pełną ambicją podchodzę nawet do każdej gierki treningowej. Taki mam charakter, że nie umiem przegrywać. Czasami aż trener musi mnie hamować w pokrzykiwaniu. Nigdy jednak nie robię tego, by kogokolwiek urazić. Zawsze chętnie pomagam i dzielę się swoją wiedzą na tyle, na ile mogę - podkreśla Sasin.

Ile razy udzielił już pan w Polonii reprymendy za mówienie "dzień dobry"?
Musiałem to zrobić kilka razy już na pierwszym treningu drużyny, który obserwowałem jeszcze z boku (śmiech). Kiedy stałem w tunelu prowadzącym na boisko, kilku chłopaków powiedziało mi wtedy właśnie „dzień dobry”. Szybko jednak zająłem się tym tematem, bo kiedy razem wchodzimy do szatni, nie jest ważne, ile kto ma lat. Jestem po prostu jednym z zawodników, więc wzajemne „panowanie” czy mówienie sobie „dzień dobry” nie wchodzi w grę. Oczywiście, pewien szacunek do starszych piłkarzy trzeba mieć, ale ogólnie w Polonii wszyscy jesteśmy na stopie koleżeńskiej.

Zawodnicy często sami z siebie o coś pana podpytują?
Tak, mają różne pytania, na przykład dotyczące tego, w jakim klubie najlepiej mi się grało czy przedmeczowego stresu. Przed samym spotkaniem dopytują też o kwestie taktyczne czy też proszą o powiedzenie kilku mobilizujących słów. Zawsze chętnie pomagam i dzielę się swoją wiedzą na tyle, na ile mogę. W przypadku większości moich klubowych kolegów właśnie teraz waży się, w którą stronę rozwinie się ich kariera. Rozgrywki 3 ligi to dobre miejsce, by się pokazać i zostać zauważonym przez kluby z wyższych klas rozgrywkowych. Stąd można bardzo szybko trafić do Fortuna 1 Ligi czy nawet do PKO Ekstraklasy. I wtedy trzeba być już przygotowanym do tego skoku na głęboką wodę.

A nie zagajali też o sekret na piłkarską długowieczność? W wieku niemal 39 lat gra pan na boku obrony, czyli pozycji wymagającej naprawdę sporo biegania.
Trochę paliwa w baku rzeczywiście jeszcze mi zostało. Lata gry na wysokim poziomie sprawiły, że mój organizm jest mocno wytrenowany. Do tego generalnie dopisywało mi zdrowie. Omijały mnie, odpukać, poważniejsze kontuzje. Dobrą kondycję miałem jednak właściwie od zawsze, przez co od początku przygody z piłką byłem ustawiany na pozycjach wymagających wiele biegania. Trochę odziedziczyłem ją chyba również w genach, bo mój tata w przeszłości, choć na niższym poziomie, też występował na pozycji wahadłowego lub skrzydłowego. Mówi się, że wiek to tylko liczba i ja się z tym w pełni zgadzam. Nie zaglądam w metrykę. Wciąż czerpię radość z treningów oraz meczów i zamierzam grać tak długo, jak tylko zdrowie mi pozwoli.

Jak mocno różnią się pana obecne parametry szybkościowe i wydolnościowe od tych z najlepszych lat?
Wraz z wiekiem nieuchronnie one spadają. Widać to szczególnie po szybkości. Nie mam już takiego przyspieszenia jak kiedyś. Bazuję teraz na tym, by w odpowiednim momencie podłączyć się do akcji. Wieloletnie doświadczenie łatwiej pozwali mi wyczuć tak zwany właściwy timing. Co do wydolności, w 3 lidze nie trzeba biegać aż tak dużo jak w wyższych klasach rozgrywkowych, ale z drugiej strony różnica pod tym względem nie jest aż tak duża, jak mogłoby się wydawać. Jestem przekonany, że na ten sezon kondycji na pewno mi wystarczy. I mam nadzieję, że na kolejny również.

Jest pan ciągle gotowy do tego, by w razie potrzeby zagrać również na innej pozycji?
Jak najbardziej. W ostatnim meczu wojewódzkiego Pucharu Polski pełniłem nawet rolę stopera. Na środku obrony w Górniku Łęczna ustawił mnie swego czasu w Ekstraklasie trener Franciszek Smuda. Nieźle dałem tam sobie radę, więc jestem gotowy, by w razie konieczności podołać wyzwaniu także w barwach Polonii. Mogę też śmiało zagrać jako defensywny pomocnik.

Można otwarcie mówić, że jest pan dla Polonii zdecydowanie więcej niż tylko piłkarzem?
Absolutnie moje podejście nie ogranicza się tylko do tego, by odbębnić trening i mecz. Czuję, że mam do wypełnienia ważną rolę zarówno na placu gry, jak i poza nim. Przykładam się do mobilizowania chłopaków czy udzielania im wskazówek taktycznych. Trener sam zresztą podkreśla, że reszta zespołu uważnie mnie obserwuje. Ja się tylko z tego cieszę.

Mimo że jest pan zdecydowanie najbardziej doświadczonym piłkarzem nyskiego zespołu, nie sprawuje pan w nim funkcji kapitana? Po części samemu zasugerował pan, by był nim ktoś inny?
Kiedy trener powiedział, że będą wybory kapitana, to rzeczywiście samemu do niego podszedłem i powiedziałem, że nie chcę być brany pod uwagę. W pełni to zaakceptował. Źle bym się czuł, gdybym od razu po przyjściu do klubu otrzymał opaskę, nie znając ani otoczenia, ani chłopaków. Jestem natomiast jednym z członków rady drużyny i takie rozwiązanie jak najbardziej mi odpowiada.

W Polonii dawno nie było piłkarza z tak bogatym piłkarskim CV jak pańskie. Co więc przekonało pana do tego, by dołączyć do klubu z Nysy?
Kończąc kontrakt w Arce Gdynia, wraz z rodziną postanowiliśmy, że wracamy na stałe do Wrocławia, bo z tym miastem wiążemy swoją przyszłość. Nie ukrywam, że na początku szukałem możliwości gry w drużynach ze stolicy Dolnego Śląska bądź ewentualnie bardzo bliskich jej okolic. Nie chciałem bowiem tracić wiele czasu na dojazdy. Miałem kilka ofert z 4 ligi dolnośląskiej. Z jednym klubem byłem już nawet po słowie, ale wszystko zmienił telefon od trenera Łukasza Czajki. Znam się z nim od wielu lat. Razem chodziliśmy kiedyś do szkoły sportowej Sport Contact. Po tym, jak się rozpadła, nasze drogi się jednak rozeszły – ja zostałem we Wrocławiu, Łukasz wrócił w swoje rodzinne strony. Potem spotykaliśmy się od czasu do czasu przy okazji meczów bądź kursów trenerskich, które obaj robiliśmy. Kiedy zadzwonił do mnie latem, umówiliśmy się na spotkanie w Nysie, bym zobaczył, jak funkcjonuje klub od kulis. Po rozmowach dałem się przekonać i podpisałem roczny kontrakt. Ważnym aspektem było również to, że Polonia to jednak zespół 3-ligowy. Udało się pogodzić z żoną ramowy plan zajęć i korzystnie rozwiązać kwestię dojazdów, więc aktualnie jestem bardzo zadowolony ze swojego położenia.

Telefon od trenera Czajki był zaskoczeniem?
Nie, wręcz liczyłem na to, że do mnie zadzwoni. W jednej z wcześniejszych rozmów z moim znajomym wyszło bowiem, że on również zna się z Łukaszem. Odpowiedziałem wtedy, że ja także, ale nie chciałem samemu do niego dzwonić, bo też początkowo nie zakładałem występów w Polonii, ze względu na odległość między Nysą a Wrocławiem. Wspomniany znajomy potem przekazał jednak Łukaszowi mój numer i powiedział, by spodziewał się telefonu. Kiedy Łukasz zadzwonił, szybko ustaliliśmy co i jak. Może myślał, że od czasu naszego ostatniego spotkania nabrałem kilka kilogramów, bo kiedy pierwszy raz przyjechałem do Nysy rzucił tekstem „ooo, Saszka, bardzo dobrze wyglądasz”. Oczywiście zaczęliśmy się z tego razem śmiać, a potem były już rozmowy, które zaowocowały tym, że dziś gram dla Polonii.

od 12 lat
Wideo

Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nysa.naszemiasto.pl Nasze Miasto