Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Władza się wozi

Marek Świercz
fot. R. Kwaśniewski
fot. R. Kwaśniewski
Wicepremier Jerzy Hausner lansuje plan superoszczędności, który ma uratować publiczne finanse przed zapaścią. Administracja obiecuje, że zacznie od siebie, między innymi tnąc koszty użytkowania samochodów służbowych.

Wicepremier Jerzy Hausner lansuje plan superoszczędności, który ma uratować publiczne finanse przed zapaścią. Administracja obiecuje, że zacznie od siebie, między innymi tnąc koszty użytkowania samochodów służbowych. Zawistni już zacierają ręce: koniec ze sławnymi rządowymi lanciami! - Z naszym rzęchem? On i tak ledwo jeździ - powątpiewa wojewoda Elżbieta Rutkowska.

Służbowe bryki to drażliwy temat. I nic dziwnego, że ludzie się złoszczą, skoro podobno mamy w kraju aż 50 tys. takich autek! Naród nagła krew zalała, kiedy sławny minister zdrowia Mariusz Łapiński kupował nowe limuzyny dla resortu, a niejeden mieszkaniec Świętokrzyskiego - najbiedniejszego województwa w kraju! - łapał się za głowę, gdy wojewoda kupił lancię thesis za skromne 177.538 złotych.

Nie tylko leksusy

Opolszczyzna ma swój, wcale niemały, wkład w samochodowe skandale. Najgłośniejszy wywołała Elektrownia Opole, która zafundowała sobie dwie luksusowe toyoty leksus, po 300 tys. zł każda. Zakup został zatwierdzony przez odpowiednia ciała statutowe, ale opinia publiczna miała na ten temat własne zdanie. Afera zrobiła się taka, że niezwykle zasłużony prezes Józef Pękala podał się w końcu do dymisji. Jego już nie ma, ale toyoty dalej jeżdżą. Bo niby co z nimi zrobić?
Ale to nie wszystko. Głośno było o kraksie byłego prezydenta Opola Leszka P., który razem ze służbowym volvo wylądował w rowie w drodze do Warszawy. Pan prezydent wybierał się wówczas na urlop, limuzyna wiozła go na lotnisko. Magistrat zapewniał, że auto zostało przez niego wynajęte i opłacone. Urzędnicy podkreślali nawet, że warto było kiedyś nabyć taki porządny wóz, bo pasażerowie gorszego auta mogliby takiej kraksy nie przeżyć.

Na celowniku znalazł się też Urząd Wojewódzki. Latem 2000 roku lewica wytknęła Adamowi Pęziołowi, że jego dwaj zastępcy i dyrektor generalny wożą się służbowymi autami z pracy do domu. Coś było na rzeczy - akurat w tamtym roku auta służbowe jeździły na potęgę.

Lancia na popych

Pęzioł był spoza Opolszczyzny i przywiózł ze sobą typowo polską manierę sprawowania władzy ? z gestem! Opolanie są bardziej skorzy do oszczędzania. Może nawet trochę na wyrost, bo zwykle kiepsko na tym wychodzą.

- Już poczyniliśmy duże oszczędności, a teraz pewnie nam każą robić następne - podejrzewa Przemysław Nijakowski, dyrektor gabinetu wojewody.

Antoni Majewski, dyrektor Wydziału Obsługi UW, potwierdza, że cięcia były spore. Wzmocniono nadzór nad wyjazdami - każdy wypad poza województwo trzeba uzgodnić z dyrektorem generalnym, każdy wyjazd lokalny z dyrektorem jego gabinetu. Nie jeździ się już w pojedynkę, o podwożeniu do domu mowy nie ma. Nawet benzynę kupuje się w hurcie, żeby było taniej.

- Czy damy radę zrobić dodatkowe oszczędności? Wszystko można zrobić - ocenia Majewski.

Zrezygnować ze służbowych aut się nie da. Były różne próby. W Szczecinie ogłoszono przetarg na usługi transportowe, wygrała prywatna firma, ale system okazał się być nieżyciowy. W Poznaniu korzystano przez jaki czas z taksówek, ale wychodziło drożej. No i nie zawsze da się urzędników wsadzić do pociągu ? wystarczy, że do Warszawy trzeba wysłać dwie osoby, żeby bardziej opłacało się dać im samochód.

Także luksus służbowych limuzyn jest - przynajmniej w Opolu - cokolwiek przesadzony.
- Nasza lancia jest w takim stanie, że strach ją na miasto wysłać - opowiada wojewoda Rutkowska. - Gdy jechałam po nominację do Warszawy, odpadła rura wydechowa. A gdy do Kędzierzyna przyleciał prezydent Kwaśniewski, padła klimatyzacja. Jak nam freon strzelił, to BOR?owców zaraz na baczność postawiło. Ja czekałam już na lądowisku, kierowca sam się musiał tłumaczyć, że to nie zamach.

W gorszym stanie były chyba tylko polonezy, które wprowadzono za premiera Waldemara Pawlaka, który patriotycznie ogłosił, że będzie wspierał rodzimy przemysł motoryzacyjny. Kierowcy UW mieli wtedy bagażniki pełne części zapasowych, nigdy nie było wiadomo, co im tym razem wysiądzie.

Te ryczałty!

Program oszczędnościowy Hausnera, który zakłada zaoszczędzenie na autach 5 mln zł, ma wymiar przede wszystkim propagandowy. Dotyczy administracji państwowej, tymczasem najwięcej pieniędzy wydaje na swoje utrzymanie władza samorządowa, która jeździ dużo i chętnie. Urzędy marszałkowskie i powiatowe, które mają krótką historię i część lekko już zużytych samochodów dostały od innych urzędów, nie są najbardziej rozrzutne. Ale gminy potrafią pohulać - burmistrzowie lubią sobie pojeździć, choćby do zaprzyjaźnionej gminy na drugim końcu Europy.

I nawet jeśli, Drogi Czytelniku, Twój samorząd nie nabył służbowej limuzyny dla pana wójta czy burmistrza, to nie znaczy to wcale, że na służbowych peregrynacjach oszczędza. Są samorządy, gdzie burmistrzowie posiadają ryczałt, który pozwalałby im codziennie objeżdżać całą gminę. I to ze trzy razy. Tu oszczędności mogą poczynić tylko radni, ręka wicepremiera Hausnera tak daleko nie sięga.

od 12 lat
Wideo

Stop agresji drogowej. Film policji ze Starogardu Gdańskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na opole.naszemiasto.pl Nasze Miasto