- Nie szedłem po to, żeby zabić tego chłopaka - mówił oskarżony przed opolskim sądem, gdzie ruszył proces jego oraz jego kompanów. - Nie wiedziałem, że dwoma czy trzema ruchami można zrobić coś takiego. Chciałem go tylko nastraszyć.
Dwaj pozostali mężczyźni odpowiadają za udział w pobiciu. W ocenie prokuratury wiedzieli, że Miłosz Cz. ma nóż i że ofiara może zginąć.
Dramat rozegrał się w kwietniu 2018 roku na klatce schodowej kamienicy przy ul. Armii Krajowej w Opolu. Amadeusz K., jak co dzień, o 5.20 wyszedł do pracy.
Czekali tam na niego napastnicy. Jednego z nich, Jacka G., chłopak znał. Pracował z nim w jednej firmie. To właśnie kolega z pracy przyprowadził napastników pod drzwi jego mieszkania.
- Nóż nosiłem odkąd trzy tygodnie wcześniej zostałem pocięty. Tak na wszelki wypadek, gdyby ktoś mnie zaczepił - wyjaśniał oskarżony. - Nie miałem żadnego problemu do tego chłopaka, choć wiedziałem, że spotykał się z moją byłą dziewczyną.
Trzej koledzy spotkali się w noc poprzedzającą zdarzenie. Wypili wspólnie 0,7 litra wódki. Miłosz Cz. pił też wcześniej z innym kolegą, zażywał też amfetaminę.
Na temat Amadeusza K., jak twierdzi, zgadali się właśnie przy wódce. Przez przypadek. Oskarżony wiedział, że spotyka się on z jego byłą dziewczyną, ale zapewnia, że nie miał o to żalu.
- Temat zaczął Jacek. Powiedział, że on o mnie źle mówi i że jest z Martą, ale to akurat mnie nie interesowało. Jacek zaproponował, że wskaże jego adres. Nie wiem, czy ja zainicjowałem kwestię pobicia - mówił przed sądem główny oskarżony. - Koledzy mnie nakręcili. Żałuję tego, bo zmarnowałem życie temu chłopakowi i sobie.
Na ofiarę czekali na półpiętrze. Wiedzieli, że Amadeusz K. o tej porze będzie wychodził do pracy. - Szarpał się, więc zadałem mu cios. Nie pamiętam ile, bo sytuacja przebiegała dynamicznie, a na klatce było ciemno. W pewnym momencie zobaczyłem ślady krwi na moich nogach. Domyśliłem się, że to jego krew, przestraszyłem się i zacząłem uciekać - relacjonował w postępowaniu przygotowawczym.
Z ustaleń prokuratury wynika, że Miłosz Cz. zadał swojej ofierze co najmniej siedem ciosów w okolice obojczyka. Po wszystkim wrócił do domu, przebrał się, umył i pojechał do kolegi, z którym pił alkohol i zażywał amfetaminę.
- W pewnym momencie kolega powiedział, że Amadeusz nie żyje. Przeczytał to na portalu internetowym - relacjonował Miłosz Cz.
Głównemu oskarżonemu za zabójstwo grozi dożywocie. W sądzie przepraszał za to, co zrobił.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?