Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zabójstwo na Armii Krajowej w Opolu. Co zeznała dziewczyna ofiary?

Iwona Kłopocka-Marcjasz
Iwona Kłopocka-Marcjasz
Miłoszowi Cz. za zabójstwo grozi dożywocie. Dwaj pozostali oskarżeni odpowiadają za udział w pobiciu.
Miłoszowi Cz. za zabójstwo grozi dożywocie. Dwaj pozostali oskarżeni odpowiadają za udział w pobiciu.
Druga rozprawa w głośnej sprawie zabójstwa 23-letniego Amadeusza K., który zginął zadźgany nożem na klatce schodowej swojego domu przy ul. Armii Krajowej w Opolu. Przed sądem zeznawała dziewczyna zamordowanego chłopaka i matka Miłosza Cz., głównego oskarżonego.

Marta K. dziewczyna ofiary, wnioskowała o przesłuchanie jej pod nieobecność trzech oskarżonych, gdyż obawiała się o swoje bezpieczeństwo. Główny oskarżony, Miłosz Cz. to jej poprzedni chłopak, z którym zerwała dlatego, że był wobec niej agresywny.

18 kwietnia 2018 roku Marta poszła rano do pracy. Pracowała tam razem z Amadeuszem i zdziwiło ją, że chłopaka nie ma.

Zadzwoniła do niego, ale telefon odebrała jego matka. Okazało się, że Amadeusz został zaatakowany, leży pocięty nożem i zmasakrowany. Pod domem była karetka i reanimują chłopaka.

Kiedy Marta przyjechała na miejsce nie została wpuszczona do środka.

Byłam na klatce, przed drzwiami, które całe były zakrwawione. Cała ściana i podłoga też były we krwi - zeznawała dziś przed sądem.

Policjantom, którzy spytali ją czy wie, kto to mógł zrobić powiedziała, że podejrzewa swojego byłego chłopaka, Miłosza Cz.

Dwa tygodnie wcześniej Miłosz przysłał jej SMS: "Niech twój strzęp nie spina mi się na dzielnicy, bo mu nogi się zwichną". Marta do teraz ma tę wiadomość w telefonie.

Po przesłuchaniu na policji dziewczyna zadzwoniła do cioci Miłosza. Powiedziała jej, że ktoś zamordował Amadeusza i zapytała, czy to był Miłosz.

Nie mam na to dowodu, ale ciocia Miłosza, powiedziała mi, że Miłosz był u nich wcześniej i powiedział, że zamorduje Amadeusza. Potwierdziła to też jej matka - zeznała Marta.

Sąd pytał, jakim człowiekiem, w ocenie Marty, jest Miłosz Cz.

Jest agresywny. Byłam świadkiem jak raz groził koledze dużym nożem kuchennym. Widziałam też, jak raz lub dwa brał ten nóż ze sobą, gdy wychodził. Nosił także teleskopową pałkę. W sierpniu 2017 roku pobił mnie, mam dowód obdukcji. Zgłosiłam to na policji, ale nie złożyłam zeznań, bo się go bałam - mówiła kobieta. - Miłosz brał narkotyki, był nerwowy, nadpobudliwy, z nikim się nie liczył, źle traktował ludzi. Czuł się bezkarny, wiedział, że matka zawsze będzie próbowała go wyciągnąć z tarapatów. Groził mi, że obleje mnie kwasem i potnie.

Związek Marty i Miłosza zakończył się w grudniu 2017 roku. To ona zerwała. Miłosz miał przyjąć to spokojnie, a potem przysłał jej SMS, że cieszy się, iż znalazła nowego partnera. Pisał także do Amadeusza. Ten jednak nie chciał ujawnić jej treści tych wiadomości. Miał zamiar interweniować, ale Marta namówiła go, by odpuścił.

Sąd odczytał zeznania Marty, gdy oskarżeni wrócili na salę rozpraw. Miłosz z oburzeniem zareagował na słowa o tym, jakoby jego ciocia i babcia mówiły, że nosił się z zamiarem zamordowania Amadeusza.

To bujda. Nie mogły tak powiedzieć. Nie chciałem zabić tego chłopaka. Nie poszedłem tam z takim zamiarem - mówił mocno łamiącym się głosem.

Jego obrońca poprosił, by w protokole odnotowano, że oskarżony płacze. - Szkoda, że nie płakał, jak zabijał - krzyknęła jedna z kobiet siedząca wśród publiczności.

Drugim przesłuchiwanym dziś świadkiem była matka oskarżonego Miłosza. Zrezygnowała z prawa do odmowy zeznań i przedstawiła swoją wersję przebiegu feralnej nocy z 17 na 18 kwietnia.

Kiedy Miłosz nie wracał wieczorem do domu, zaczęła do niego dzwonić, namawiać by wrócił na noc. On jednak odmówił, twierdząc, że jest u kolegi na grillu. Była gotowa po niego pojechać, ale odmówił i wyłączył telefon. W nocy obudziły ją głosy z pokoju syna. Był tam z dwoma kolegami (rozpoznała współoskarżonych).

Syn przyznał jej, że byli u chłopaka Marty, zaprowadził ich tam jeden z kolegów. Zaczęli się bić i on, Miłosz, przeciął tamtemu rękę.

Powiedziałam, że pójdą za to siedzieć. Syn był bardzo podatny na wpływy kolegów. To rozpieszczony chłopak, zawsze starałam się go chronić. Martwiłam się o niego. Bałam się, że kontakty z takimi kolegami z jakimi się zadawał, mogą się dla niego źle skończyć - zeznawała.

Rano Miłosz wyszedł z domu. Ona w tym czasie nastawiła pranie - głównie rzeczy syna, który - jak twierdzi - często się przebierał.

Przed godz. 11 dostała od syna SMS: "Kochana mamuniu, oni mnie żywego nie złapią. Jest mi kurewsko przykro...".

Do tragicznych zdarzeń doszło w kwietniu tego roku na klatce schodowej kamienicy przy ul. Armii Krajowej w Opolu. Amadeusz K., jak co dzień, o 5.20 wyszedł do pracy. Czekali tam na niego napastnicy. Jednego z nich, Jacka G., chłopak znał. Pracował z nim w jednej firmie. To właśnie kolega z pracy przyprowadził napastników pod drzwi jego mieszkania.

Z ustaleń prokuratury wynika, że Miłosz Cz. zadał swojej ofierze co najmniej siedem ciosów w okolice obojczyka. Po wszystkim wrócił do domu, przebrał się, umył i pojechał do kolegi, z którym wcześniej pił alkohol i zażywał amfetaminę.

Dwaj pozostali oskarżeni odpowiadają za udział w pobiciu. W ocenie prokuratury wiedzieli, że Miłosz Cz. ma nóż i że ofiara może zginąć.

Głównemu oskarżonemu za zabójstwo grozi dożywocie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na opole.naszemiasto.pl Nasze Miasto