Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zabójstwo w Kędzierzynie-Koźlu. W Opolu ruszył proces Roberta P.

Mirela Mazurkiewicz
Mirela Mazurkiewicz
- Źle oceniłem odległość. Myślałem, że przez stół to ostrze go nie dosięgnie - przekonywał sąd Robert P. z Kędzierzyna-Koźla. - Psa nigdy nie zabiłem, a co dopiero człowieka. O lego losie zdecyduje Sąd Okręgowy w Opolu, przed którym dziś (8.07.2020) rozpoczął się proces. Oskarżony pokazywał składowi orzekającemu, w jaki sposób zadał cios.
- Źle oceniłem odległość. Myślałem, że przez stół to ostrze go nie dosięgnie - przekonywał sąd Robert P. z Kędzierzyna-Koźla. - Psa nigdy nie zabiłem, a co dopiero człowieka. O lego losie zdecyduje Sąd Okręgowy w Opolu, przed którym dziś (8.07.2020) rozpoczął się proces. Oskarżony pokazywał składowi orzekającemu, w jaki sposób zadał cios. Mirela Mazurkiewicz
- Chciałbym przeprosić rodzinę i prosić wybaczenie. Nie miałem zamiaru zabić - mówił na rozprawie przed Sądem Okręgowym w Opolu oskarżony Robert P. Dziś (8.07) ruszył jego proces.

Do zbrodni doszło 19 października 2019 roku przy ul. 11 Listopada w Kędzierzynie-Koźlu. Feralnego dnia oskarżony przyjechał w odwiedziny do Bogdana i jego konkubiny. Usiedli przy stoliku w kuchni i raczyli się alkoholem. - Poszło o głupiego buta - relacjonował 56-letni Robert P. - Chciałem już wrócić do domu, ale zorientowałem się, że mam na nodze tylko jednego adidasa. Jak miałem iść przez miasto w jednym bucie? Zapytałem Bogdana, gdzie on jest, a on mi na to, że ch... go obchodzi mój but.

Oskarżony twierdzi, że wcześniej w mieszkaniu znajomego zniknął mu telefon komórkowy. Gdy odkrył brak niebieskiego adidasa zdenerwował się. - Nóż leżał na stole, więc go chwyciłem, żeby postraszyć Bogdana i pójść do domu. Myślałem, że schował tego buta i że mi go odda. W pomieszczeniu było ciemno, a ja jestem krótkowzroczny. Machnąłem noże, ale nie widziałem, że on wbił się w ciało. Poczułem opór i czekałem, co się będzie działo dalej - odtwarzał przebieg tragicznego wieczoru.

Chwilę później na koszuli Bogdana pojawiła się plama krwi. Jego partnerka chwyciła go za głowę i zaczęła krzyczeć. - Próbowałem zatamować mu krew. Byłem kiedyś ratownikiem. Sylwii (czyli partnerce zaatakowanego) kazałem dzwonić na pogotowie. Zdałem sobie sprawę, że z nim jest źle, a czas wlókł się niemiłosiernie, dlatego zadzwoniłem jeszcze raz po karetkę i na policję - mówił 56-latek.

Nóż, którym sprawca zadał ciosy, miał 18 centymetrów. Rany okazały się śmiertelne. Bogusław kilka godzin później zmarł w szpitalu. Oskarżony twierdzi, że nie był skonfliktowany za zabitym mężczyzną. Wspomina, że pomógł mu, gdy wrzucili go z pracy i gdy stracił mieszkanie. Twierdzi, że powodem nieszczęścia był jego słaby wzrok. - Źle oceniłem odległość. Myślałem, że przez stół to ostrze go nie dosięgnie - przekonywał sąd. - Psa nigdy nie zabiłem, a co dopiero człowieka.

Śledczy doszli do wniosku, że śmiertelne ciosy pady w łazience, a nie w kuchni, jak twierdzi oskarżony. Ich zdaniem sprawca działał z zamiarem bezpośrednim, czyli chciał zabić. Sprawę rozstrzygnie Sąd Okręgowy w Opolu. Robertowi P. grozi od 8 lat więzienia nawet do dożywocia.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na opole.naszemiasto.pl Nasze Miasto