Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Założyli własne gospodarstwo, bo potrzebowali dla syna warzyw i owoców bez chemii. Nadwyżki sprzedają Opolanom

Edyta Hanszke
Edyta Hanszke
Nina i Tomasz Nicponowie prowadzą gospodarstwo tradycyjne w Mechnicach.
Nina i Tomasz Nicponowie prowadzą gospodarstwo tradycyjne w Mechnicach. Edyta Hanszke
Od czterech lat Nina i Tomasz Nicponowie prowadzą w Mechnicach pod Opolem małe gospodarstwo rolne według tradycyjnych zasad. Nadwyżki sprzedają w kooperatywie - grupie klientów poszukujących żywności lokalnej i jak najzdrowszej.

Do założenia własnych upraw skłoniła nas troska o zdrowie dzieci - wspomina Nina Nicpon. - Starszy syn jest alergikiem. Podawanie mu jedzenia naszpikowanego chemią stosowaną w uprawach powodowało nasilanie problemów zdrowotnych. Zaczynało się od wysypki i kataru. Mimo zapewnień sprzedawców, że mają naturalne produkty, kiedyś skończyło się na zapaleniu płuc. To przechyliło szalę za podjęciem decyzji o uprawie warzyw. Nie chcieliśmy dużej ryzykować.
Na polach mająmarchew, ziemniaki, pietruszkę, cebulę, szpinak, rzodkiewkę, sałatę, ogórki, różne rodzaje dyni, cukinię, patisony, pomidory, kapusty. Sprzedają też przetwory, np. pasaty pomidrowe, ketchupy, kiszone kapusty (w czym specjalizuje się pan Tomasz), czy syropy roślinne, np. z czarnego bzu czy mniszka.

Czego nie sprzedamy, to staramy się zamykać w słoikach, przede wszystkim dla siebie, a jak jest urodzaj, to i dla innych - kontynuuje Nina Nicpon. I zaznacza: - Nie używamy żadnych środków ochrony roślin. Stosujemy tylko naturalne, jak gnojówka z pokrzywy, rozczyn drożdży, mikroorganizmy, które pomagają w walce ze szkodnikami.

Dlatego na grządkach w małej szklarni na sadzonki wysypane są np. skorupki jaj (na ślimaki), a na końcu podwórza, zabiornikami z wodą stoi pojemnik, w którym właśnie kiśnie pokrzywa do podlewania upraw.

Rozeznawanie tajników tradycyjnego rolnictwa to domena pana Tomasza, który wyjaśnia, że efekty osiąga najczęściej metodą prób i błędów. Sporo czyta o takich uprawach w Internecie, korzysta też z wiedzy doświadczonych gospodarzy.

- Nie stosujemy środków syntetycznych, czyli pozyskiwanych w sposób chemiczny, a to oznacza, że musimy w inny sposób uporać się ze szkodnikami i chorobami roślin - wyjaśnia. - A że pokrzywa jest najbardziej dostępna, to z niej korzystam najchętniej. Wymaga to zachodu, bo na 10 litów wody potrzebne jest około kilograma pokrzywy, ale są też efekty. Niedawno słyszałem, że przeciwko grzybom wtyka się w ziemię drucik miedziany. Jeszcze nie sprawdzałem tego sposobu.

- W poprzednim sezonie coś zaatakowało nam paprykę zanim dojrzała. Nie chcąc patrzeć, jak się marnuje, zerwaliśmy zieloną i robiłam przetwory, żeby ocalić to, co wyrosło - wspomina Nina Nicpon.

W jednym roku dostajemy w kość, w kolejnym staramy się zapobiec powtarzaniu błędów, ale nie wszystko da się przewidzieć, a sukces zależy od kilku czynników. Dwa lata temu mieliśmy obfite zbiory, z których sporo sprzedaliśmy. W ubiegłym roku pracy było wiele, a efekty niewspółmierne do wkładu - analizuje pan Tomasz.

Uprawy metodą tradycyjną wiążą się z sezonowością. Nicponowie wysiewają i wysadzają warzywa na przydomowych poletkach, więc na zbiory jeszcze muszą poczekać. Przy domu mają małą szklarnię, głównie na sadzonki. W pojemnikach właśnie wschodzą tam m.in. pomidory i papryka. Za szklarnią jest zielnik. W najbliższym czasie z pola zbiorą rzodkiewki, z ogrodu - świeże zioła (lubczyk, oregano czy melisę), później na polu pojawią się sałaty i szpinak.- Na marchew na przykład trzeba będzie poczekać do końca czerwca. Wszystko zależy od pogody. Przełom kwietnia i maja nie rozpieszczał, bo były przymrozki w nocy. Jest też sucho - analizuje Nina Nicpon.

W przyszłości obok warzyw zamierzają zbierać własne owoce i przetwarzać je. Jedno poletko już jest przygotowane pod czarny bez. Przy domu mają m.in. krzaki porzeczek i jagody kamczackiej. Wzięli też udział w projekcie „Kosztela” i założyli sad, gdzie nasadzili stare odmiany jabłoni, śliw i gruszy.

Tylko w 3 lata w ramach tego projektu kontynuowanego przez fundację AgriNatura we współpracy z grupą ACCOR - Orbis (w ramach międzynarodowej akcji Fundacji PUR PROJECT) posadzonych zostało 13 tys. drzewek i powstało 130 tradycyjnych sadów z kosztelami, antonówkami, malinówkami, kronselkami i 60 innymi odmianami.

- Z badań, do których dotarłam, wynika, że te stare odmiany mają więcej witamin oraz mikro- i makroelementów, dlatego usilnie namawiałam męża na założenie sadu - dodaje Nina Nicpon.

Na owoce z wysokopiennych drzew Nicponowie muszą poczekać kilka lat. - Na początku naszym pomysłem na gospodarstwo była uprawa owoców, bo finalnie jest mniej wymagająca, ale na starcie kosztowniejsza, a na jej efekty trzeba dużej czekać. Teraz chcemy, żeby w przyszłości można było kupić u nas świeże warzywa, owoce i przetwory.

Na razie gospodarstwo to ich dodatkowa działalność. Pytana o zainteresowanie Opolan tradycyjnie uprawianymi warzywami Nina Nicpon odpowiada, że z roku na rok rośnie. - Ludzie są coraz bardziej świadomi, że jesteśmy tym, co jemy. Jesteśmy tego najlepszym przykładem. Po zmianie diety i pewności, że opieramy ją na zdrowych produktach problemy zdrowotne syna się skończyły. My i młodsza córka też rzadziej chorujemy - analizuje Nina Nicpon.

Podkreśla, że zainteresowanie tradycyjnymi uprawami zmieniło ich sposób myślenia o wpływie każdego z nas na środowisko. - Staramy się ograniczać ilość śmieci. Używamy opakowań wielorazowych, papierowych toreb, zamiast foliowych, towar też wozimy w skrzynkach i zachęcamy klientów, żeby przynosili własne wielorazowe torby - wyjaśnia.

Produkty sprzedają wśród znajomych i znajomych znajomych, bo informacja przenosi się pocztą pantoflową. Należą też do kooperatywy spożywczej. To rodzaj nieformalnej spółdzielni, w której członkowie wspólnie kupują produkty spożywcze bezpośrednio od producentów, z pominięciem pośredników.

A jak czytamy na stronie wawelskiej kooperatywy„korzyści wynikających z takiego działania jest wiele. Po pierwsze - możliwość zakupu produktów ekologicznych, prosto od rolnika. Tym sposobem uzyskujemy łatwiejszy dostęp do zdrowej, nieprzetworzonej żywności”. Przedstawiciele tej kooperatywy podają, że ceny produktów w takiej sprzedaży są niższe niż w ekosklepach dzięki zakupom grupowym i braku marży.

Opolska grupa, do której należą państwo Nicponowie, powstała w wyniku rozpadu na dwie części Kooperatywy O-Ko-Spoko.W eko dostawcami są producenci posiadający certyfikaty potwierdzające ekologiczne uprawy czy hodowle, w drugiej - dostawcy niestosujący w uprawach chemicznych środków, ale nieposiadający certyfikatu, jak Nina i Tomasz Nicponowie. - Uzyskanie go to będzie kolejny etap rozwoju naszego gospodarstwa - zapowiada Nina Nicpon.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

9 ulubionych miejsc kleszczy w ciele

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na opole.naszemiasto.pl Nasze Miasto