Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zmotoryzowanym grozi kolejny podatek

Sławomir Cichy
Fot. Polska Dziennik Zachodni
Kiedy znaczna część Polaków ruszała swoimi autami na zasłużoną majówkę, w Ministerstwie Gospodarki eksperci wraz z urzędnikami dyskutowali na temat przyszłości czystych technologii motoryzacyjnych, ekologii i kierunków rozwoju tego przemysłu. Czy nauczeni złym doświadczeniem kierowcy, powinni się obawiać, że wkrótce czeka ich niespodzianka?

Ministerstwo co prawda nie potwierdziło informacji, że rozmowy dotyczyły powrotu do zarzuconego rok temu przez rząd pomysłu, corocznego podatku ekologicznego od samochodów, jednak eksperci motoryzacyjni nie mają wątpliwości, że to początek kampanii na ten temat. Być może więc wzorem innych państw UE wkrótce w Polsce będzie pobierany haracz za posiadanie auta.

Lucyna Nowak ze Stowarzyszenia Dystrybutorów Części Motoryzacyjnych nie ma wątpliwości, że temat podatku ekologicznego znowu będzie straszył kierowców. - Zaledwie rok temu polskim kierowcom groził podatek w wysokości nawet 3000 zł, dla aut wyprodukowanych przed 1992 rokiem. Dziś rząd powraca do tego pomysłu. Na razie rozpoczyna się dyskusja, ale niewykluczone, że tym razem nie uda się powstrzymać planów dodatkowego obciążenia zmotoryzowanych Polaków. Podatek miałby być płacony co roku i uzależniony od pojemności silnika, emisji spalin i wieku samochodu - mówi, powołując się na informacje z branży.

Tego, że podatek zostanie wprowadzony jest pewien szef Instytutu Badań Rynku Motoryzacyjnego "Samar" Wojciech Drzewiecki. - Takie są tendencje w Europie. Lepiej więc wypracować własny system niż zostać zmuszonym do zastosowania rozwiązań z zewnątrz. Otwarte pozostaje pytanie, co poprzez ten podatek państwo będzie chciało uzyskać. Czy pójdzie w system restrykcyjny pokazując kierowcom kij, czy będzie to system nagradzania za zachowania ekologiczne czyli przysłowiowa marchewka - mówi Drzewiecki dodając, że dotychczas wszystkie projekty przygotowywane przez rząd miały charakter restrykcyjny. Idąc dalej, prezes Drzewiecki widzi różne scenariusze działań. Możliwe, że rząd potraktuje europejski trend jako przykrywkę do napędzania dochodów budżetowi. Może też postawić na rozwiązania promujące przemysł motoryzacyjny, które dopiero w dłuższej perspektywie po wymianie aut przez Polaków zaczną przynosić dodatkowe pieniądze do budżetu.

- Osobiście uważam, że podatek powinien obowiązywać właścicieli dopiero od zakupu kolejnego auta. Dopóki jeżdżą tym co kupili przed wprowadzeniem przepisów, powinni być z opłaty zwolnieni. To gwarancja zaufania obywatela do państwa - mówi.

O tym, że toczy się zakulisowa gra dotycząca wprowadzenia ekopodatku może świadczyć także wydanie 26 kwietnia komunikatu przez Polski Związek Przemysłu Motoryzacyjnego.

- Mamy jeden z najstarszych parków samochodowych, w którym średnia wieku pojazdu wynosi 15 lat. Wprowadzenie podatku ekologicznego napędziłoby koniunkturę na nowsze i bardziej przyjazne środowisku auta i zahamowałoby napływ zaśmiecających drogi wraków - powiedział "Rzeczpospolitej" prezes PZPM Jakub Faryś dodając, że związkowi nie chodzi o zablokowanie prywatnego importu używanych aut. - Gra toczy się o stworzenie mechanizmu, dzięki któremu ludziom opłacałoby się kupować samochody nowe - kończy Faryś.

Pozostaje pytanie, czy Polska jest tak bogatym krajem, że stać będzie rząd na zachęty dla tych, którzy chcą kupić nowsze auta, czy raczej wybrana będzie metoda kija, czyli uderzenie wysokim podatkiem, co zamiast zysku, spowoduje kolejną zapaść na rynku.

Wystarczy przypomnieć, że podwyższenie o 5 proc, od 1 stycznia 2009 r. akcyzy na auta o silnikach powyżej 2 litrów spowodowało według wyliczeń Instytutu "Samar" spadek ich sprzedaży o 13 proc. Co gorsza, ta decyzja uderzyła bezpośrednio w Toyotę w Jelczu-Laskowicach, która produkowała silniki diesla o pojemności 2,2 litra montowane w samochodach, które się sprzedaje w Polsce, a także Opla w Gliwicach, który produkował i oferował również auta z takimi silnikami.

Tymczasem Michał Kopeć, ekspert motoryzacyjny i instruktor eco drivingu, nie ma wątpliwości, że podatek jest typowym narzędziem fiskalnym, nie mającym nic wspólnego z ekologią i potrafi to wykazać.

- Każdy samochód, który został wyprodukowany po 1986 roku i ma komputer sterujący pracą silnika jest ekologiczny. To kierowca jest tym elementem systemu, który albo potrafi ten fakt wykorzystać, albo nie - mówi.

Zdaniem Kopcia umiejętna jazda potrafi zmniejszyć zużycie paliwa nawet o 4 litry na sto kilometrów w stosunku do informacji podanych przez producenta.

Podatek ekologiczny w Europie

Pierwsze dziewięć krajów nałożyło go na właścicieli aut w 2006 r. Rok później dołączyły do nich kolejne dwa kraje, by w 2008 r. było ich już 14. W zeszłym roku do ekologicznego klubu zapisały się trzy kolejne.

Dziś częściowe lub całkowite opodatkowanie aut podatkiem uzależnionym od emisji CO2 lub zużycia paliwa obowiązuje w 17 krajach. Są to: Austria, Belgia, Cypr, Dania, Finlandia, Francja, Hiszpania, Holandia, Irlandia, Luksemburg, Łotwa, Malta, Niemcy, Portugalia, Rumunia, Szwecja i Wielka Brytania.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Obwodnica Metropolii Trójmiejskiej. Budowa w Żukowie (kwiecień 2024)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na opolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto