Droga dojazdowa do lasu w Zajączku nieopodal Skórcza jest oznakowana tabliczką Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. Przedstawione są na niej dwa miecze i znicz. To znak, że tu znajduje się Miejsce Pamięci Narodowej, miejsce zbrodni na narodzie polskim. W tym miejscu nieopodal Skórcza Niemcy przystąpili do masowych zabójstw Polaków i Żydów. Zginęły 143 osoby. Mateusz Kubicki napisał pierwszą książkę, która jest próbą pełnego opisania wydarzań mających miejsce w lesie Zajączek w latach 1939-1945.
Zbrodnia ta została włączona do śledztwa szpęgawskiego.
- Prowadząc prace badawcze przy pierwszej książce „Zbrodnia w Lesie Szpęgawskim” , często napotykałem na informacje odnośnie Zajączka. Prowadząc badania wydzieliłem imiona i nazwiska 141 ze 143 zamordowanych tam osób. Udało się to m.in. dzięki danym z niemieckich archiwów i z materiałów przekazanych przez panią Reginę Kotłowską, która jest w stałym kontakcie z żyjącymi rodzinami ofiar. Materiały przekazał także burmistrz Skórcza – Janusz Kosecki. W ten sposób powstał pełen obraz tych wydarzeń od momentu aresztowania do zamordowania ludzi – mówi o pracy nad publikacją Mateusz Kubicki.
W Zajączku zginęli ludzie Kociewia. Mieszkańcy Skórcza i okolicznych miejscowości.
- Obok przedstawicieli inteligencji znajdziemy też osoby, które miały przed wojną jakiś zatarg z Niemcami. W protokołach powojennych przesłuchań świadków, rodziny często mówiły np. o tym, że Niemiec zalegał z jakimi opłatami. Po 1 września Niemicy postanawiali nie uregulować tych rachunków. Polak został pojmany, aresztowany i rozstrzelany. Jest także duża grupa robotników, chłopo- robotników, rolników – opowiada autor książki.
Jest też grupa 12 osób, które można przyporządkować do akcji T4. Dotyczyła ona mordowania osób z zaburzeniami psychicznymi. Przed wojną byli mieszkańcami tzw. „domu ubogich” w Skórczu.
- Ci ludzie byli uznani przez Niemców za „osoby nieprzydatne do wykonywania pracy”. Miejscowi Niemcy przeselekcjonowali tych ludzi. Szefem miejscowego Selbstschutzu był Artur Schröder. Ci ludzie zostali przeeskortowani do Zajączka i tam ich zamordowano – relacjonuje Kubicki.
Niemcy mieli dokładnie zorganizowany system. Jeszcze przed wojną powstały listy proskrypcyjne, czyli spisy osób przeznaczonych do zgładzenia po aresztowaniu. Umieszczono na nich nazwiska inteligencji oraz osób, które weszły w zatarg z Niemcami.
- Na podstawie tych list, po 3 września 1939 roku, jak Skórcz został zdobyty przez Wermacht, rozpoczął się proces aresztowania ludzi. Równolegle do tego powołano struktury policji i żandarmerii, przy których zorganizowano areszty. Druga grupa aresztów organizował Selbstschutz. W Skórczu powstały dwa sztandarowe obiekty. Pierwszy – przy tzw. „wytwórni litewskiego” w dawnym tartaku, drugi przy pałacu w Kopytkowie. Mniejsze znajdowały się także m.in. w Leśnej Jani, Radziejewie – mówi historyk.
Miejscowi Niemicy wspólnie z żandarmerią rozpoczynają zatrzymania mieszkańców Skórcza i okolic. Rozpoczynają się brutalne przesłuchania. Zarzuty nazistów były absurdalne…
- Modelowym przykładem jest zarzut wobec jednego ze sklepikarzy. Oskarżono go o to, że sprzedawał Polakom lepsze śledzie niż Niemcom – opowiada Kubicki. - Innego z mieszkańców aresztowano, ponieważ miał ściszyć radio w gospodzie i powiedzieć do Niemców – tu jest jeszcze Polska, a nie Niemcy.
Zdarzały się jednak sytuacje, w których Polakom udało się ujść z życiem. Bo miejscowi Niemcy się za nimi wstawili.
- Po zatrzymaniu niewinnego Polaka, pytano jego niemieckiego szefa, czy powinien ponieść karę. Gdy ten powiedział, że nie zrobił nic złego, to była podstawa do zwolnienia. W źródłach zachowały się informację o trzech takich przypadkach – opowiada autor.
Skazani Polacy byli przewożeni do Zajączka, gdzie ich mordowano, albo do Szpęgawska. Po przewiezieniu lub odprowadzeniu, pod zbrojną eskortą, na miejsce kaźni Niemcy kazali Polakom i Żydom wchodzić do masowych mogił. Wówczas strzelano do nich z bliskiej odległości. Inną metodą był rozkaz stanięcia nad krawędzią dołu śmierci. Wtedy niemieccy oprawcy, będący często pod wpływem alkoholu, strzelali swoim ofiarom w potylicę. Po zakończeniu egzekucji ciała były zagrzebywane.
Po wojnie można było dokonać ekshumacji ciał, bowiem Niemcy nie zniwelowali grobów masowych w Zajączku. Prawdopodobnie nie zdążyli tego zrobić. Zajęli się zacieraniem śladów w większych miejscach kaźni takich, jak Las Szpęgawski czy Piaśnica.
- Są protokoły ekshumacyjne zamordowanych osób z datami 5-9 września 1945 roku, jednak wiemy, że ci ludzie zostali zamordowani podczas II Wojny Światowej – mówi Mateusz Kubicki. - W archiwum Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce. Uzupełnieniem tych zasobów są dokumenty znajdujące się w Niemczech.
Po wojnie ze względu na słabość ówczesnej administracji, która była na tych terenach, bo II Wojna Światowa poczyniła duże zniszczenia w tej dziedzinie, rodziny same rozpoczęły proces ekshumacji. Pierwszy burmistrz Skórcza – Bronisław Damrat wydał rozporządzenie w dosłownym zapisie – zakazu skopywania zwłok. Chodziło o to, aby rodziny same nie dokonywały ekshumacji.
Uroczysty pogrzeb pomordowanych odbył się w 1946 roku. Dziś w Zajączku znajdują się groby masowe i Cmentarz Wojenny. Co roku, we wrześniu odbywają się w tym miejscu apele pamięci.
Dr Mateusz Kubicki, jest historykiem, niemcoznawca, ekonomistą. Pracownikiem Oddziałowego Biura Badań Historycznych IPN Oddział w Gdańsku. Jest autorem pięciu książek wydanych przez IPN. Najnowszą publikację - „Las Zajączek 1939-1945. Niemiecka zbrodnia na Pomorzu Gdańskim z lat II wojny światowej” można kupić w internetowej księgarni Instytutu Pamięci Narodowej oraz w innych internetowych księgarniach.
Potężne ulewy i gradobicia. Strażacy walczyli żywiołem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?