Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Idea wozu Drzymały nadal ma się świetnie

Marek Świercz
Gerhard Przywara koło swojego gołębnika na kołach. — Mogę nim jeździć — zapewnia.
Gerhard Przywara koło swojego gołębnika na kołach. — Mogę nim jeździć — zapewnia.
Współczesny wóz Drzymały — potężny gołębnik na kółkach — stoi w Polskiej Nowej Wsi koło Opola. Został zbudowany cztery lata temu bez zezwolenia i sąd nakazał jego rozbiórkę.

Współczesny wóz Drzymały — potężny gołębnik na kółkach — stoi w Polskiej Nowej Wsi koło Opola. Został zbudowany cztery lata temu bez zezwolenia i sąd nakazał jego rozbiórkę. Do zburzenia obiektu jednak nie doszło, bo po dokręceniu kółek przestały być samowolką budowlaną. Co więcej, przepisy są tak skonstruowane, że właściciel może unikać rozbiórki właściwie w nieskończoność!

Zaczęło się od typowego sąsiedzkiego konfliktu. Jan i Barbara Kołodrubowie, którzy osiedlili się w Polskiej Nowej Wsi w latach 80-tych, mieli pretensje do sąsiada, który tuż obok ich domu uruchomił tartak. Czara goryczy przelała się, gdy dodatkowo bez zezwolenia ustawił duży gołębnik o powierzchni prawie 100 metrów kwadratowych.

- Kiedyś miał gołębie w innym miejscu i nam nie przeszkadzały. Ale teraz, gdy gołębnik stoi niecałe 30 metrów od naszego domu, nie da się żyć. Furkot skrzydeł może przyprawić o nerwicę, poza tym kał gołębi brudzi wszystko wokół. Nie możemy nawet prania wywiesić. A poza tym: gołębnik wybudowano bez zezwolenia — tłumaczy Jan Kołodrub.

Gerhard Przywara, który hoduje gołębie od 1955 roku, przyznaje, że postawił gołębnik bez zezwolenia. Bo, co uważa za absurd, nie mógł go dostać.

- To jest nienormalne, żebym nie mógł na mojej własnej posesji postawić sobie gołębnika.
Dwa lata jeździłem po wszystkich urzędach i bez przerwy czegoś nowego żądano. Problemem było nawet to, że służby komunalne nie mają możliwości utylizacji gołębich odchodów. A przecież tu na wsi gołębie zawsze były i będą — denerwuje się Przywara.

Szukał sposobu obejścia przepisów. Najpierw postawił gołębnik na ziemi, bez fundamentów. Potem postawił go na bloczkach. Okazało się jednak, że nadal popełnia wykroczenie. W końcu do bloczków dokręcił śrubami koła, ale służby nadzoru stwierdziły, że to tylko atrapa i taki obiekt nadal jest nielegalny.

Tego samego zdania był Wojewódzki Sąd Administracyjny w Opolu, który wydał wyrok 7 grudnia 2004 roku. Stwierdził, że prawo budowlane jest jasne: brak zezwolenia skutkuje obligatoryjną decyzją o rozbiórce samowoli budowlanej. W uzasadnieniu napisał:

„Argumentacja jakoby wzniesiony obiekt miał charakter pojazdu, nie znajduje oparcia w materiałach sprawy (...). Z kontroli w sposób jednoznaczny wynika, że jest on znacznych rozmiarów, wykonany został w oparciu o projekt opracowany przez pracownię projektową, z jednym odstępstwem — nie wykonano fundamentów a oparto gołębnik na bloczkach. (...) Bez znaczenia, w ocenie Sądu, jest też okoliczność, z jakich materiałów zbudowano obiekt oraz sposób jego połączenia z gruntem”.

Przywara postanowił jednak nie odpuścić. Skoro sąd zakwestionował — rzeczywiście pozorną — mobilność gołębnika, postanowił faktycznie przerobi go na pojazd. Nie było to łatwe, bo obiekt jest duży. Ale okazało się w końcu możliwe — gołębnik podzielono na trzy mniejsze części, do wszystkich zamontowano wielkie koła, a do głównego elementu także dyszel.

- Teraz może go pan sobie przyczepić do traktora i jechać, gdzie pan chce — mówi z satysfakcją Przywara.

Wygląda na to, że zastosowany wybieg jest rzeczywiście skuteczny. Obiekt na kołach jest tzw. tymczasowym obiektem budowlanym i jego legalizacja wymaga tylko zgłoszenia go w odpowiednim urzędzie. Co prawda zgoda na istnienie obiektu obejmuje tylko 120 dni, ale można go przecież legalizować co cztery miesiące. A ponieważ Przywara ma do dyspozycji wielki plac tartaczny, można sobie wyobrazić sytuacją, że — nie łamiąc prawa — będzie użytkował gołębnik do końca życia, krążąc z nim po tym placu.


Mówi Barbara Kołodrub:

- Wielokrotnie skarżyliśmy się na opieszałość służb nadzoru budowlanego, pisaliśmy skargi do Warszawy. Sprawa ciągnęła się niemiłosiernie długo, bo postępowanie trwało ponad cztery lata, można by o tym opowiadać godzinami. Kiedy jednak w grudniu 2004 zapadł wyrok nakazujący rozbiórkę gołębnika, odetchnęliśmy z ulgą. Tymczasem, choć wyrok się uprawomocnił w styczniu, nic nie zrobiono. Wojewódzki inspektor nadzoru odpisywał nam, że czuwa nad sprawą, ale nic się nie działo. A teraz się dowiedziałam, że żadnej sprawy w ogóle nie ma, bo w myśl prawa gołębnik przestał być samowolką, bo niby został odczepiony od gruntu. Ale on tam nadal jest, nic się przecież nie zmieniło! Skarżymy się dalej!


Mówi Andrzej Horak, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Opolu:

- Rzeczywiście w myśl prawa objęta wyrokiem sądu samowolka budowlana przestała istnieć. Zamiast niej mamy teraz do czynienia z tak zwanym tymczasowym obiektem budowlanym, który może być posadowiony na kółkach. I w sprawie tego obiektu będziemy teraz wszczynali kolejne postępowanie wyjaśniające.
Co prawo mówi o takich obiektach? Trzeba zgłosić ich ustawienie i mogą sobie stać przez 120 dni. Za niezgłoszenie grozi grzywna. A po 120 dniach? Można sobie wyobrazić sytuację, że posiadacz takiego obiektu zgłosi jego przesunięcie i postawi go w nowym miejscu na kolejne 120 dni. Prawo nie precyzuje, jaka ma być skala tego przesunięcia. Teoretycznie można więc sobie wyobrazić i taką sytuację, że właściciel obiektu na kołach przesunie go trochę na bok i wszystko będzie w porządku. Tak to wygląda od strony przepisów.

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na opole.naszemiasto.pl Nasze Miasto