Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jak Krystian z Krystianem

Kazimierz Sempruch
fot. K. Sempruch
fot. K. Sempruch
Spotkanie w Niemczech W końcu lat siedemdziesiątych w barwach opolskiej Odry, wówczas I-ligowej, grało dwóch Krystianów, Koźniewski i Gruszka. Tego pierwszego starsi kibice pamiętają jako napastnika o błyskotliwej ...

Spotkanie w Niemczech

W końcu lat siedemdziesiątych w barwach opolskiej Odry, wówczas I-ligowej, grało dwóch Krystianów, Koźniewski i Gruszka. Tego pierwszego starsi kibice pamiętają jako napastnika o błyskotliwej technice, drugiego jako utalentowanego stopera. Karierę boiskową obu piłkarzy przerwały skomplikowane kontuzje.

Obaj futboliści mieszkają dziś w Niemczech. Z oboma rozmawiałem na niedawnym spotkaniu byłych piłkarzy Odry w Bonn. - Do Odry przyszedłem z Unii Racibórz w 1975 roku - opowiada Krystian Gruszka. - Najbardziej utkwił mi w pamięci mój ostatni mecz, rozgrywany w 1978 roku z Widzewem w Łodzi. Antek Kot zdobył wtedy dwie bramki, ale przegraliśmy spotkanie 2:3. Nie dotrwałem do końca tego meczu, gdyż w 30 min gry zderzyłem się kolanem o kolano jednego z widzewiaków. Jego "jabłko" było twardsze, moje rozsypało się na kilka kawałków.

- To jest tak jak uderzy się jajkiem o jajko, jedno pęknie, drugie nie - dodał największy żartowniś w dawnej Odrze, Krystian Koźniewski.
Jeszcze toczył się mecz z Widzewem, gdy Gruszka był już na stole operacyjnym w łódzkim szpitalu. Potem, mimo kilku następnych zabiegów, Krystian pauzował prawie dwa lata i do pełnego zdrowia w zasadzie nie wrócił.
- Lekarze dziwili się, że ja jeszcze byłem sprawny i grałem w piłkę - mówi Gruszka. - Mówili, że po tak rozbitej i sklejanej rzepce, teoretycznie można tylko było chodzić. A jednak kopałem piłkę, a najwięcej zawdzięczam doktorowi Rybickiemu. Wiem, że podobne problemy do moich miał świetny bramkarz Odry, Konrad Kornek.
Gruszka grał jeszcze trzy lata w II-ligowej Małejpanwi Ozimek i następnie sześć sezonów w ROW-ie Rybnik. W 1986 roku wyjechał odwiedzić swoją rodzinę w Niemczech i tam już został.
- Pomyślałem sobie, co mnie czeka w Polsce? - wspomina Gruszka. - Kariera piłkarska się kończy i albo pójdę pracować w kopalni Jankowice, w której byłem na ?etacie?, albo będę szkolił futbolową młodzież. Wybrałem jednak emigrację. Grałem tu jeszcze trochę w Watenscheidzie i innej drużynie amatorskiej w Dortmundzie. Dziś z pięćdziesiątką na karku od sportu jednak nie stronię, gram w tenisa, jeżdżę na nartach.
Gruszka z Koźniewskim znają się jeszcze od czasów wspólnej gry w reprezentacji Opolszczyzny juniorów. Krystek Gruszka był zawodnikiem Unii Racibórz, a Koźniewski - Chemika Kędzierzyn, z którym sięgnął po wicemistrzostwo Polski w tej kategorii wiekowej. Później obaj reprezentowali barwy opolskiej Odry, grając razem w pamiętnym dla Gruszki meczu w Łodzi. - Wracając myślami do tego dramatycznego spotkania sądzę, że kontuzja Krystka wpłynęła bardzo na naszą psychikę - wspomina Koźniewski. - Sądzę, że gdyby nie doszło do tego nieszczęścia, meczu z Widzewem byśmy nie przegrali.

Los bywa złośliwy. Niedługo potem Odra grała w Opolu z Pogonią Szczecin. Skomplikowanej kontuzji kolana doznał w tym spotkaniu Krystek Koźniewski. Leczył się długo, przeszedł trzy operacje i po dwóch latach intensywnej rehabilitacji, nie wrócił do profesjonalnego futbolu.
- To był najtrudniejszy okres w moim życiu - wspomina Koźniewski. - Najgorsze jednak stało się w czasie rehabilitacji w szpitalu w Korfantowie. Zażartowałem sobie z transmitowanej w telewizji konferencji partyjnej, a że były to lata głębokiej komuny, szybko ktoś doniósł na mnie do władz. Wyrok pseudodziałaczy piłkarskich był srogi, gdyż zostałem za to dożywotnio zdyskwalifikowany jako piłkarz. Nawet później, gdy byłem w szpitalu warszawskim, dr Moskwa relegował mnie z niego, jako politycznego wyrzutka. Dzięki koledze z boiska, Bogdanowi Masztalerowi, dokończyłem leczenie w szpitalu w Olsztynie, pod okiem świetnego fachowca, doktora Bołoczko.

Dzisiaj 50-letni Krystian Koźniewski mieszka w Neuss koło Düsseldorfu. Tak jak inni piłkarze dawnej Odry, nie unika koleżeńskich spotkań i gra z nimi nadal w jednej drużynie oldbojów. Należy do najlepszych gawędziarzy, ma olbrzymie poczucie humoru. Gdy opowiada o swoich dawnych piłkarskich przygodach, koledzy chętnie słuchają, bo wiedzą, że tam gdzie jest "Kuzior", zawsze jest wesoło.

Kazimierz Sempruch

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na opole.naszemiasto.pl Nasze Miasto