Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Cheerleaders Opole. Oto piękne dziewczyny, które uświetnią sportowe imprezy. Zobaczcie te zdjęcia!

Wiktor Gumiński
Wiktor Gumiński
Zespół Cheerleaders Opole przed pandemią koronawirusa mogliśmy oglądać między innymi na widowiskach sportowych.
Zespół Cheerleaders Opole przed pandemią koronawirusa mogliśmy oglądać między innymi na widowiskach sportowych. materiały klubowe Cheerleaders Opole
Inspirację czerpią z tancerek występujących na meczach koszykarskiej NBA. Muszą szybko się uczyć i umieć dobrze organizować sobie czas. Największą nagrodą nie są dla nich pieniądze. Zarabiają skromnie. Są nią brawa od publiczności. Ich brak po występie byłby koszmarem. O funkcjonowaniu istniejącego od prawie dwóch lat zespołu tanecznego Cheerleaders Opole obszernie opowiada nam Magdalena Ptak, pełniąca w nim rolę instruktora tańca.

Każda cheerleaderka musi umieć zrobić szpagat?
Absolutnie nie, sama jako wieloletnia tancerka nie umiem go wykonać (śmiech). Oczywiście w naszym zespole zwracamy również uwagę na akrobatykę, ale mam świadomość, że nie wszystkie nasze tancerki są wystarczająco rozciągnięte do zrobienia najbardziej wymagających figur. Szpagat nie jest więc warunkiem koniecznym do bycia członkinią Cheerleaders Opole.

W Polsce często postrzega się cheerleading przez pryzmat błędnych stereotypów?
Przede wszystkim cheerleading trzeba podzielić na dwie kategorie: sportowy i komercyjny. W tym pierwszym przypadku ogromne znaczenie mają właśnie elementy akrobatyczne. My natomiast jesteśmy zespołem komercyjnym, w związku z tym bardziej koncentrujemy się na zrobieniu atrakcyjnego widowiska. U nas największą rolę odgrywa różnorodność choreografii. Jesteśmy dla publiczności oraz dla drużyn sportowych, na których meczach występujemy. Naszym zadaniem jest stworzenie takich pokazów, które to właśnie im się spodobają. Wzorujemy się nieco na cheerleaderkach tańczących podczas meczów NBA.

W USA cheerleading jest uważany z jeden z najbardziej kontuzjogennych sportów. Rozumiem jednak, że wy, z racji innego typu działalności, jesteście znacznie mniej narażone na urazy?
Zdecydowanie tak. Kontuzje są u nas bardzo rzadko spotykane. W dużej mierze dlatego, że naprawdę mocno dbamy o siebie. Każdy trening zaczynamy porządną rozgrzewką. Potem jest czas na część właściwą, a zajęcia kończymy rozciąganiem, żeby maksymalnie zminimalizować ryzyko problemów zdrowotnych. W czasie występów również raczej nie wykonujemy takich ruchów, by nasze ciała mogły w jakiś sposób ucierpieć.

A każesz czasami swoim podopiecznym wchodzić na wagę?
Nie, ponieważ dziewczyny są świadome i bardzo mocno dbają o siebie. Nie znaczy to zarazem, że muszą przestrzegać bardzo rygorystycznej diety, bo to kolejny błędny stereotyp często łączony z cheerleadingiem. Każda z naszych dziewczyn naturalnie chce jednak dobrze prezentować się przed szeroką publicznością. Nie trzeba więc ich uświadamiać, na co, kiedy i na ile mogą sobie pozwolić.

Jak wyglądają wasze treningi normalnie, a jak w czasie pandemii?
W normalnych czasach trenowałyśmy zazwyczaj dwa razy w tygodniu, po dwie godziny. Jeżeli jednak wymagała tego sytuacja, ćwiczyłyśmy też czasami dłużej lub częściej, szczególnie jeżeli zbliżał się występ. W jego dniu zwykle również spotykamy się kilka godzin wcześniej, by odbyć próbę generalną. Obecnie natomiast trenujemy tylko raz w tygodniu, również z mniejszą intensywnością niż zwykle. Co prawda dopóki wydarzenia sportowe czy kulturalne odbywają się bez udziału publiczności, nie mamy presji czasu, ale nie możemy sobie pozwolić na to, by całkowicie wypaść z formy. Dlatego też w jakimkolwiek stopniu musimy podtrzymywać rytm treningowy.

Aktywność fizyczna przedstawicielek Cheerleaders Opole nie ogranicza się jednak zapewne do samych treningów.
Wiem, że w niektórych innych zespołach cheerleaderki miały obowiązek chodzenia na siłownię, ale ja akurat nie kładę na to nacisku. Nie jest to u mnie warunek konieczny, ale też moich dziewczyn raczej nie trzeba do tego namawiać. Ponadto bardzo chętnie, z własnej inicjatywy, rozciągają się również w domu, kiedy nie mamy na to wystarczająco dużo czasu na treningach.

Bycie cheerleaderką wiąże się generalnie z dużą presją, nie tylko czasu?
Z mojego punktu widzenia stres zawsze jest, ale ten pozytywny. Każda cheerleaderka z wieloletnim stażem będzie wiedziała, o czym mówię. Przed każdym występem czujemy presję, by wypaść jak najlepiej, dlatego poszczególne choreografie zawsze ćwiczymy do ostatnich chwil. Stąd też naturalnie czasem pojawiają się nerwy, ale na szczęście w naszym zespole panuje wspaniała atmosfera. Nie tylko nie ma zbędnych konfliktów, ale jesteśmy na tyle zgrane, że dość często spotykamy się również poza treningami.

Panuje w waszym zespole konkurencja o to, kto weźmie udział w danym występie?
To zależy przede wszystkim od dyspozycyjności dziewczyn i od tego, czy regularnie przychodzą na treningi. Jeżeli któraś z nich zbyt często je opuszcza, pojawia się problem. Potem bowiem musi odrabiać zaległości już na własną rękę. Ważne jest też, jak dziewczyny radzą sobie z poszczególnych choreografiami. Nie chcemy zanudzać publiczności, dlatego mamy ich bardzo dużo. Na każdy występ staramy się przygotować nowości. Nasze treningi cechują się różnorodnością, potrafimy zaprezentować wiele styli tanecznych. Trzeba więc się u nas szybko uczyć.

Jak dużo chętnych do bycia cheerleaderką rzeczywiście nią zostaje?
Chętnych do zasilenia naszego zespołu jest bardzo dużo. Potencjalne kandydatki chętnie same się zgłaszają i dopytują o różne rzeczy, ale często kończy się tak, że spodziewały się czegoś innego, np. myślały, że będzie lżej. Czasami też, z różnych powodów, rezygnują po niedługim czasie treningów. Obecnie mamy natomiast mocny i zgrany zespół. Dziewczyny w większości tańczą w nim od początku jego istnienia, czyli od niespełna dwóch lat. To wciąż niedługo, ale uważam, że jak na tak krótki czas bardzo mocno się rozwinęłyśmy.

Ile trzeba zainwestować w bycie cheerleaderką?
Jedyne co dziewczyny muszą mieć we własnym zakresie to obuwie, które mamy jednolite. Jesteśmy profesjonalnym zespołem, więc wszystko pod tym względem musi być dopięte na ostatni guzik. Jeżeli chodzi o stroje, czasami zamawiamy je przez Internet, ale mamy również swoje zaprzyjaźnione krawcowe. Cheerleading to bardziej pasja, hobby. Wszystkie dziewczyny uczą się, studiują lub pracują. Treningi są dla nich formą relaksu. W przypadku cheerleadingu ważniejsza od pieniędzy jest satysfakcja z tego, co się robi. Nasze zarobki są symboliczne.

Czyli nie da się wyżyć z cheerleadingu komercyjnego?
Osobiście w ubiegłym roku raczej na pewno bym nie wyżyła (śmiech). W 2020 roku miałyśmy zaplanowanych mnóstwo występów. Podpisanych było już nawet dużo umów, aż nagle wszystko stanęło. Zakładałyśmy, że będzie to przełomowy rok, a wystąpiłyśmy zaledwie kilka razy. Po raz ostatnim na widowisku sportowym pojawiłyśmy się na jednym z meczów siatkarzy Stali Nysa w początkowej fazie sezonu 2020/21. Wtedy mogłyśmy jednak tylko dopingować z boku. Nie dostałyśmy pozwolenia, by wejść na parkiet. Nie pokazałyśmy więc tam jeszcze pełni swoich możliwości, ale potem już, w związku z wprowadzonymi restrykcjami, nie mogłyśmy już nawet umilać widowiska choćby w połowiczny sposób.

Kiedy cheerleaderka odczuwa największą satysfakcję?
Gdy spotka się z przychylną reakcją publiczności. Jeżeli w trakcie naszego występu i po jego zakończeniu ludzie na widowni są uśmiechnięci, wiwatują, to oznacza, że się podobało. Zawsze dajemy z siebie wszystko, dlatego w takich okolicznościach czujemy się niezwykle docenione. Również duże znaczenie ma dla nas również oczywiście zadowolenie klienta, który zatrudnia nas do poszczególnych występów.

Zdarzyło się kiedyś nie usłyszeć braw po występie?
Nie, na szczęście taka sytuacja nie miała nigdy miejsca i mam nadzieję, że się nigdy nie wydarzy (śmiech).

Czyli ogólnie czujecie się należycie doceniane?
Uważam, że tak. Poza pozytywnymi reakcjami publiczności i klientów dostajemy bowiem też sporo pozytywnych wiadomości na naszych kanałach w mediach społecznościowych. Dużo pochwał otrzymujemy od mężczyzn, ale zdarza się, że gratulują nam również dziewczyny. Za każdym razem w takim przypadku pojawia się u nas uśmiech na twarzy. Co ważne, jak dotąd nie przytrafiła nam się żadna przykra sytuacja i mam nadzieję, że cały czas będziemy mieć do czynienia z kulturalnymi ludźmi.

A co jest największym wyzwaniem w życiu cheerleaderki?
Z mojej perspektywy, czyli instruktora, najtrudniejsze jest utrzymanie w odpowiednich ryzach wszystkich dziewczyn. Staram się za wszelką cenę uniknąć niepotrzebnego chaosu na treningach, czy tym bardziej na występach. Trzeba być przy tym bardzo dobrze zorganizowanym. Moja rola nie ogranicza się bowiem wyłącznie do przeprowadzenia treningu. Muszę też zadbać o to, byśmy przede wszystkim mieli gdzie wystąpić. Potem myślę nad kostiumami oraz choreografią, do której ułożenia muszę się mocno przyłożyć. Jeżeli chodzi z kolei o tancerki, to u nich również kluczową sprawą jest umiejętne zarządzanie czasem. Każda z nich ma bowiem uczelnię, pracę czy też swoje życie towarzyskie. Trzeba jednak ustalić sobie odpowiednie priorytety i czasami, choć nie zawsze jest to łatwe, wybrać trening kosztem randki.

Jeżeli w trakcie występu coś pójdzie nie tak, łatwo wam to ukryć?
Tak jak w każdej dyscyplinie sportu, tak i u nas nie ma występu idealnego. To naturalne, że błędy się zdarzają. Te drobniejsze są nie do wychwycenia przez przeciętnego widza. Widzimy je tylko my, albo wręcz nawet tylko ja, oglądając występ z boku. Większe niedociągnięcia też się zdarzały, ale one też nie spotkały się z jakąś krytyką, więc pewnie również nie zostały wyłapane. Analizy zawsze robię dziewczynom na gorąco, zaraz po występie. Generalnie błędy były, są i będą, ale na szczęście u nas są one na tyle drobne, że można je spokojnie wybaczyć.

W czasie meczu wśród cheerleaderek jest miejsce na swobodną atmosferę, żarty?
Po pierwszym występie zazwyczaj emocje puszczają i atmosfera staje się dużo luźniejsza. Wtedy pojawia się miejsce na śmiech i żarty. Nie zapominamy jednak przy tym, gdzie i po co jesteśmy – nigdy się nie zdekoncentrujemy. Będąc w dobrych nastrojach musimy być jednocześnie maksymalnie skupione, przede wszystkim pilnując czasu.

Trwa głosowanie...

Czy brakuje ci występów cheerleaderek na widowiskach sportowych?

O sponsorów i klientów musicie toczyć twardą walkę?
Rzeczywiście, trzeba się pod tym względem nastawić na niełatwą przeprawę. Trudno jest szczególnie teraz. Kiedy tak naprawdę wszystko stanęło, my również nieco ograniczyłyśmy działania w kierunku pozyskiwania nowych zleceń czy partnerów. Ograniczamy się w tej chwili do sali tanecznej, choć jeżeli nadarzy się okazja, by np. wziąć udział w teledysku czy sesji zdjęciowej, to oczywiście nie odmawiamy. Nie skupiamy się tylko na występach i pokazywaniu choreografii. Jesteśmy otwarte na różne ciekawe inicjatywy. Mamy jednak nadzieję, że najpóźniej od początku nowego sezonu wszystko się unormuje i będziemy mogły normalnie wrócić na parkiet.

Podobno im dłużej się na coś czeka, tym lepiej to później smakuje.
To prawda, dlatego ani przez moment nie pomyślałyśmy o zawieszaniu treningów. Cały czas żyjemy nadzieją, że już za moment sytuacja w Polsce się poprawi i wszystko zacznie wracać do normy. Na ten moment nie mogę jednak nic powiedzieć w kwestii naszego powrotu na wydarzenia sportowe. Oby po prostu nastąpiło to jak najszybciej.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na opole.naszemiasto.pl Nasze Miasto