Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dom znów stał się domem

Magdalena Kaczor
W Domu Dziecka w podopolskich Chmielowicach znajduje schronienie 26 dzieci. Najmłodsze z nich ma 6 lat. Ostatnie tygodnie nie były dla nich łatwe, bo wokół ich domu i poprzedniej pani dyrektor, narobiło się sporo szumu.

W Domu Dziecka w podopolskich Chmielowicach znajduje schronienie 26 dzieci. Najmłodsze z nich ma 6 lat. Ostatnie tygodnie nie były dla nich łatwe, bo wokół ich domu i poprzedniej pani dyrektor, narobiło się sporo szumu. Na porządku dziennym były odwiedziny dziennikarzy, różnych dziwnych osób, które wypytywały co tam zaszło, a także prokuratorów, którzy obecnie badają całą sprawę. Od niespełna trzech tygodni w Chmielowicach mieszka nowy dyrektor, brat Zygmunt Duc i jak sam mówi próbuje przywrócić w domu normalność.

- Dom Dziecka, jak sama nazwa wskazuje, ma być przede wszystkim domem i tak powinni się czuć wszyscy jego mieszkańcy. Po ostatnich przeżyciach jest tu jeszcze trochę nerwowo, ale powoli sytuacja wraca do normy - wyjaśnia brat Zygmunt.

Gabinet szeroko otwarty

Braciszek, Dyrektor, Pan, mieszkańcy domu jeszcze nie do końca wiedzą jak tytułować nowego szefa. Ich zmieszanie jest też spowodowane zachowaniem samego dyrektora. Drzwi jego gabinetu są cały czas otwarte dla wychowanków, którzy zresztą mogą tam wejść również od ogrodu, przez taras. Z czego skwapliwie korzystają, zwłaszcza najmłodsi.
Dziewięcioletni Patryk, razem z Tomkiem i Magdą, właśnie tam kierują swoje pierwsze kroki po lekcjach.

- Jak tam w szkole, jakieś oceny dostaliście dzisiaj? - pyta dyrektor Duc.

W tym czasie na dyrektorskim fotelu już urzęduje Patryk, który ogląda wszystkie przedmioty leżące na biurku. Po chwili podchodzi do dyrektora, szarpie go za kołnierz i bawi się łańcuszkiem. Obok siadają Magda i Tomek. Cała trójka uważnie przysłuchuje się rozmowie i cały czas próbuje zwrócić na siebie uwagę.

- Moje pierwsze dni tutaj były trudne. Wszedłem do domu tego samego dnia, kiedy odeszła poprzednia dyrektorka i od razu musiałem odpierać ataki mediów. Teraz najważniejsze jest przywrócenie tutaj zdrowej atmosfery i normalnych układów - wyjaśnia brat Duc.

Nowy dyrektor zaznacza, że nie chce komentować niedawnych wydarzeń dopóki prokuratura nie zbada całej sprawy. W tej chwili trwa dochodzenie.

- Trudno i niezręcznie jest mi wydawać jakiekolwiek sądy - ucina rozmowę na ten temat.

Za to chętnie opowiada o planach na przyszłość i o pracy z dziećmi. Na swoim koncie ma już prace w trzech ośrodkach, których podopiecznymi były dzieci.

Trudne zadania

Po skończeniu Technikum Gastronomicznego w Tarnowskich Górach wstąpił do Zgromadzenia Braci Szkół Chrześcijańskich, zwanymi w Polsce Braćmi Szkolnymi. Po ukończeniu nowicjatu, pierwsze 3 lata przepracował na placówce katechetycznej w Sosnowcu. Przez kolejne 4,5 roku pełnił funkcję dyrektora Domu Pomocy Społecznej w Przytocku, w byłym województwie słupskim. To ośrodek w którym mieszkają sami głęboko upośledzeni chłopcy, zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Brat Zygmunt Duc nie kryje, że przeżył szok kiedy po raz pierwszy zobaczył swoich podopiecznych.

- Dla mnie był to pierwszy kontakt z osobami upośledzonymi i przyznaję, że podczas tego pierwszego dnia, kiedy na "dzień dobry", uwiesiła się na mnie gromada obślinionych dzieci, byłem przerażony - wspomina tamte chwile z uśmiechem. - Nie kazałem nawet rozpakować swojej walizki, bo myślałem, że na drugi dzień wyjadę.

Jednak rano kiedy obejrzał wszystko dokładnie i na spokojnie przywitał się z wszystkimi wychowankami postanowił zostać. Spodobało mu się do tego stopnia, że kiedy ponad cztery lata później żegnał się z ośrodkiem, płakał jak małe dziecko.

- Wszyscy myślą, że dzieci upośledzone są chore, a tymczasem one są bardziej normalne niż my wszyscy - stwierdza. - One nigdy nie skrywają swoich uczuć.
Prosto z tego ośrodka został skierowany do Domu Pomocy Społecznej w Zawadzkiem, gdzie również miał pod opieką upośledzone dzieci, wszystkie płci męskiej. Z tym miejscem łączą go szczególnie duże emocje, bo włożył w nie mnóstwo serca.

- W tamtym czasie wprowadzaliśmy tam innowacje, na przykład terapie teatrem, muzyką. Dzięki pomocy Holendrów w ośrodku udało się postawić piec do wypalania ceramiki, a jakiś czas później wychowankowie mogli korzystać z dobrodziejstw hippoterapi, czyli konnej rehabilitacji - wylicza brat Zygmunt.

Z dumą wspomina jak jego grupa, zdobyła Grand Prix Przeglądu Zespołów Teatralnych "Różnych Form". Na 18 zespołów pierwsze miejsce zajął zespół "Integracja" z Zawadzkiego, który wystąpił z pantomimą. Dwunastu aktorów to byli podopieczni DPS-u z Zawadzkiego, a reszta grupy to uczennice współpracującej z domem szkoły.

- Celowo zataiłem przed jurorami, że aktorami są niepełnosprawni, bo nie chciałem, żeby czuli się zobowiązani jakoś nas wyróżniać - tłumaczy Duc.

O tym fakcie poinformował jurorów dopiero po ogłoszeniu werdyktu. Z satysfakcją stwierdza, że nie kryli zdziwienia. Dodaje też, że specjalnie wybrał pantomimę, w której wszystko można przekazać miną lub gestem, a niepotrzebna jest praca z tekstem.

Kolejnym przystankiem było stanowisko prowincjała, czyli człowieka, który nadzoruje wszystkich braci w kraju, a także podległe im placówki. Po trzech latach tej pracy, we wrześniu ubiegłego roku, został skierowany do Domu Małego Dziecka w Tarnowie Opolskim. Spędził tam kilka miesięcy, aż do 16 kwietnia ubiegłego miesiąca, kiedy został skierowany do objęcia stanowiska dyrektora w Domu Dziecka w Chmielowicach.

- Właściwie to nie mogłem się nawet przespać z tym tematem - mówi dyrektor brat Zygmunt.

Grunt to szczerość

Przyznaje, że przez kilka pierwszych dni był bacznie obserwowany przez nowych wychowanków. Jednak nieufność trwała niespodziewanie krótko. Już po kilkunastu dniach wszyscy wiedzieli, że do "nowego" Pana-Dyrektora-Brata, można przyjść pogadać.

- Wcześniej to byliśmy tu wzywani tylko na dywanik, a teraz możemy normalnie przyjść ze wszystkim - zaznacza dorosła już mieszkanka Domu.

- Jest spokój cisza, nie ma stresów, jesteśmy wyluzowani i zadowoleni, a przede wszystkim nie musimy udawać. Wcześniej wszystko było sztuczne, na pokaz ładne i sympatyczne, a naprawdę to okropne - dodaje jej również pełnoletni kolega.
Mówią, że najbardziej cieszą się ze zmiany dyrektora ze względu na swoich młodszych kolegów, którzy w bracie Ducu widzą przyjaciela. Sprzyja temu zapewne fakt, że nowy dyrektor mieszka pod jednym dachem ze swoimi wychowankami. Wczesnym rankiem do jego drzwi stukają wychowankowie i chcąc nie chcąc, musi być na nogach grubo przed 7.

- Właściwie od momentu jak wracają ze szkoły to cały czas jest coś do roboty. Ostatnio wziąłem grabie i miotłę i zacząłem sprzątać przed domem. Za chwile razem ze mną zamiatało już kilka rąk. Muszą uczyć się, że to jest ich dom i muszą umieć o niego zadbać - przekonuje Zygmunt Duc.
Wie, że podstawą dobrych relacji międzyludzkich jest szczera rozmowa na każdy temat, nawet najtrudniejszy. Wspólnie zawsze łatwiej znaleźć rozwiązanie.

Chce, żeby wszyscy zrozumieli, że jego "gabinet" to nie gabinet w dosłownym tego słowa znaczeniu, a raczej miejsce gdzie można przyjść i pogadać. Na razie musi się jednak uporać z rozbrykaną gromadą, szczególnie najmłodszych mieszkańców.

Tymczasem z rozwoju wypadków cieszą się również dorośli mieszkańcy chmielowickiego domu, którzy już od dłuższego czasu mieli dosyć sytuacji, jaka panowała pod tym dachem.
- Od dawna spisywaliśmy sobie różne sytuacje, żeby potem nie wyszło na to, że nie mamy żadnych dowodów. Część i tak zniszczyliśmy, ale dużo z tych materiałów dostała prokuratura. My się nie boimy zeznawać. Mówimy całą prawdę i chcemy, żeby ona wyszła na jaw - zapowiada jeden z mieszkańców. - Opłacało się to wszystko zaczynać, bo teraz wreszcie czujemy się tutaj jak w domu.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na opole.naszemiasto.pl Nasze Miasto