Order Uśmiechu wcześniej otrzymali między innymi papież Jan Paweł II, papież Franciszek, Irena Sendlerowa czy reżyser Steven Spielberg. O jego przyznanie zawsze występują dzieci. Jak w czasie uroczystości w Głuchołazach przyznał Marek Michalak, kanclerz Międzynarodowej Kapituły Orderu Uśmiechu, wniosków o przyznanie Martynie Wojciechowskiej dziecięcego odznaczenia było bardzo wiele.
- Bardzo wzruszył mnie wniosek od dzieci z wrocławskiej kliniki onkologicznej „Przylądek Nadziei”, w którym pisały: Gdyby nie Martyna Wojciechowska, nie byłoby naszego „Przylądka” – mówił Marek Michalak. – Podziwiamy Martynę, oglądając to co robi, ale od jakiegoś czasu podziwiamy ją coraz bardziej za to, co robi na rzecz dzieci. Za zwrócenie uwagi na to, że dzieci często cierpią w ukryciu.
Po dekoracji znana podróżniczka, zgodnie rytuałem, musiała z uśmiechem wypić szklankę soku z świeżo wyciśniętej cytryny.
- Pamiętam doskonale, że jako dziewczynka, z nosem przyklejonym do telewizora Rubin, oglądałam relacje z wręczania Orderu Uśmiechu – wspominała na sali Centrum Kultury im. Kawalerów Orderu Uśmiechu w Głuchołazach, wypełnionej po brzegu dziećmi. - I myślałam sobie, jakie to niesamowite, jakim człowiekiem musi być ten, co dostaje taki order od dzieci. A najbardziej przejmował mnie sok z cytryny. Już wtedy robiłam sobie próbki, wyciskałam sobie sok z cytryny. Przygotowywałam się do tego momentu całe życie.
Dziecięce ważne sprawy
Na spotkaniu z dziećmi Martyna Wojciechowska szczerze odpowiedziała o sobie. O swoim traumatycznym przeżyciu, gdy jej przyjaciel w wypadku samochodowym zmarł na jej rękach.
- Wtedy pomyślałam, że zrobię dwa razy więcej, dam z siebie więcej dla innych, a popularność to skutek uboczny – opowiadała o sobie. - Nigdy mi na tym nie zależało.
Podróżniczka cały dzień cierpliwie fotografowała się z dziećmi, pisała autografy i przytulała się z dziesiątkami osób. Zarażała swoim entuzjazmem. Na otwartym spotkaniu wspominała także swój dom rodzinny, rodziców, którzy zawsze komuś bezinteresownie pomagali.
- Wychowałam się w dość szalonym domu, w którym ciągle pojawiali się ludzie, ktoś mieszkał, był karmiony, przytulony – opowiadała na otwartym spotkaniu Martyna Wojciechowska. - Tata od razu działał, a mama przytulała. Moim rodzice nigdy mi nie podcinali skrzydeł. Nauczyłam się w domu, że mogę próbować, popełniać błędy, iść w świat.
Pisarka opowiadała o swojej najnowszej inicjatywie – fundacji Unaweza, która wspiera młodych ludzi i obecnie przygotowuje projekt przełamywania barier przez osoby w kryzysie psychicznym. Inspiracją dla tej fundacji była Kabula, mała dziewczynka – albinoska z Tanzanii, gdzie takie dzieci były prześladowane z powodu koloru skóry. W 2013 roku Wojciechowska nakręciła o niej film. Nadal utrzymuje kontakt z Kabulą, która obecnie studiuje prawo. Mówi o niej „moja córka”.
- Miejcie odwagę popełniać błędy. Buntować się, bo bunt jest świetny. Życzę wam, żebyście mieli skrzydła i latali wysoko. Nie tracicie ciekawości, otwartości, bądźcie sobą – radziła podróżniczka zebranym na sali dzieciom.
Podziękowania dla Głuchołaz
Martyna Wojciechowska odsłoniła w Głuchołazach swoją tabliczkę w Alei Kawalerów Orderu Uśmiechu oraz uczestniczyła w otwarciu wystawy o orderze uśmiechu, w nowej Izbie Tradycji miasta. Na wystawę składają się głównie pamiątki, przekazane przez wyróżniane orderem osoby. Martyna Wojciechowska podarowała kurtkę, w której zdobyła Mount Everest.
W uroczystościach uczestniczyła też Ewa Chrobak, która 55 lat temu, jako mała dziewczynka z Głuchołaz wygrała konkurs na narysowanie Orderu Uśmiechu. To ona stworzyła wyjątkowe słoneczko na orderze, który wręczono już 1074 osobom.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?