Mamy XXI wiek, więc nie trzeba już pakować nogi w ciężki, niewygodny gips. Procedura refundacji wygląda następująco: lekarz wystawia receptę, z którą należy jechać do NFZ, aby ją podbić. Siedziba funduszu znajduje się na drugim końcu Opola. Lekarz, do którego chcemy się udać, przyjmuje na ósmym piętrze, dzięki Bogu działa tam winda.
Nasza wizyta w pokoju wyglądała następująco. Lekarka przyjrzała się recepcie i oznajmiła, że jest na niej błąd. Recepta jest na ortezę nogi, a symbol – choroby ręki. Lekarz się pomylił, a pani rozkłada ręce.
Wracamy więc do przychodni na ul. Katowickiej. Pacjenci wyrozumiale przepuszczają bez kolejki, lekarz ogląda receptę i mówi, że ze świstkiem wszystko jest w porządku. To pani z NFZ się pomyliła. Nie pozostało nam nic innego, jak do niej wrócić. Znowu przeciskamy się przez korki. Dochodzi godzina 14.00.
Pani z NFZ ogląda receptę i nagle wpada na pomysł, że przecież można zadzwonić do lekarza. Szkoda, że nie olśniło jej podczas poprzedniej wizyty. Okazuje się, że lekarze mają podane inne symbole ortez niż panie z NFZ!!! Pani podbija receptę i w końcu możemy odebrać upragnioną ortezę.
Zajęło nam to „tylko” cztery godziny. Nie narzekamy, bo ja jestem zdrowa i mogłam latać po całym mieście, no i auto miałam. Gorzej z tymi, co go nie mają. Przecież ortezy są dla ludzi, którzy mają uszkodzone ręce albo nogi. Gdzie jest sens, przecież ubezpieczenie sprawdziły rano panie w recepcji w przychodni!
Moim zdaniem to chory system i brak szacunku dla ludzi cierpiących.
Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?