Prezydent i rada mogą być odwołani za to, że chcą powiększenia Opola

Gdybym nie wierzył, że tego nie dokonamy, to bym się za to nie brał - mówi Janusz Wójcik, były radny i współtwórca OKOOP-u, czyli Obywatelskiego Komitetu Obrony Opolszczyzny.

- Mam taką nadzieję, że opolanie odrzucą moralność Kalego i pokażą, że nie akceptują obecnego sposobu powiększania naszego miasta. Prezydent Arkadiusz Wiśniewski, zamiast współpracować z gminami, np. w ramach Aglomeracji Opolskiej, wchodzi z nimi w ostry konflikt. Nie rozumiem, jak można stale mówić o obywatelskich postawach, a także rozwijać rady dzielnic, po czym narzucać gminom swoją wolę i nie liczyć się z protestami mieszkańców, którzy głośno mówią, że nie chcą być częścią powiększonego miasta.

Do komitetu przyłączyli się m.in.: Romuald Durecki (były wiceprezydent Opola), Jerzy Golczuk (były opozycjonista) i Elżbieta Flisak (ekolożka).

Referendum dotyczyłoby nie tylko odwołania prezydenta, lecz także rady miasta, która zgodziła się na powiększenie Opola kosztem sąsiednich gmin. Aby głosowanie było ważne, w przypadku prezydenta musiałoby w nim wziąć udział co najmniej 16 392 opolan, a w tej liczbie ponad połowa powinna zagłosować za. Jeśli chodzi o radę miasta, wymagane będzie głosowanie co najmniej 22 179 osób i tu również ponad połowa osób powinna poprzeć wniosek o odwołanie.

Prezydent Arkadiusz Wiśniewski inicjatywę grupy opolan określił jako kuriozalną.
- Chcą mnie odwołać, bo jestem skuteczny - stwierdził prezydent. - Opole zmienia się na lepsze w wielu aspektach i pracujemy nad tym od rana do wieczora. Proces powiększania miasta odbywał się już wiele razy.
Do tej pory mimo kilku prób w Opolu nie udało się zorganizować żadnego referendum.
________________________________________________________________________________________
Zobacz też: Odra Opole awansowała do II ligi! [zdjęcia, wideo]