Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Robotników mamiono do końca

Marek Ostrowski
To bła prawdziwa historia zapowiedzianej śmierci największego pracodawcy w Ozimku fot. R. Kwaśniewski
To bła prawdziwa historia zapowiedzianej śmierci największego pracodawcy w Ozimku fot. R. Kwaśniewski
Upadkowi Nysy-Motor od początku towarzyszyły telewizyjne kamery, Huta "Małapanew" zmierza do upadłości po cichu. Ale jedno obie firmy łączy - i w Nysie, i w Ozimku politycy obiecywali, że pomogą, a szefowie ...

Upadkowi Nysy-Motor od początku towarzyszyły telewizyjne kamery, Huta "Małapanew" zmierza do upadłości po cichu. Ale jedno obie firmy łączy - i w Nysie, i w Ozimku politycy obiecywali, że pomogą, a szefowie przedsiębiorstw uspokajali, że "jakoś to będzie".
Opolski Sąd Gospodarczy ogłosił upadłość zakładu Nysa-Motow w poniedziałek 3 czerwca. Obecni na rozprawie związkowcy do końca wierzyli, że upadłość jest niemożliwa, bo cały majątek zakładu należy do Deawoo-FSO w Warszawie i upadłości nie będzie z czego sfinansować. Sąd był innego zdania, uznał, że skromne ruchomości (jakieś półprodukty, już zasądzone wierzytelności i komputerowe programy) wystarczą, by syndyk mógł wystartować.
Nie było to jedyne złudzenie, któremu ulegli pracownicy Nysa-Motor. Wcześniej wiązali ogromne nadzieje z prywatyzacją - Koreańczycy mieli zapewnić firmie świetlaną przyszłość. Gdy spadł popyt na polonezy trucki, pracowników namówiono na wyrzeczenia ? zgodzili się pracować przez cztery dni w tygodniu, by ocalić kolegów przed zwolnieniami. Cała Polska chwaliła ich za ten akt solidarności. W firmie działo się coraz gorzej, ale podczas prawyborów kandydat SLD na nowego premiera Leszek Miller obiecał wszechstronną pomoc. Nie zrobił nic. W marcu tego roku w Nysie zjawił się nowy prezes Zbigniew Szczepanik, który publicznie obiecał wznowienie produkcji. - Udawał uzdrowiciela, a został likwidatorem. Chwalił się, że nie bierze pensji, ale jak odchodził z ostatniej funkcji w firmie, to dostał taką odprawę, że teraz może robić za darmo - opowiadali pracownicy na korytarzu opolskiego sądu.
Chcieli kontynuować protest, ale syndyk Jerzy Piasecki uświadomił im, że strajk stał się nielegalny. Pracownicy Nysa-Motor, którym pozostało już tylko czekać na wypowiedzenia, czują się oszukani przez wszystkich. I słusznie, bo mało kto rozmawiał z nimi uczciwie.
W podobnej sytuacji znaleźli się dziś pracownicy Huty "Małapanew" w Ozimku. Hutę wiele oczywiście od Nysy-Motor różni, nie ma tu prywatnego inwestora, sytuacja firmy nie była przedmiotem dociekań mediów. "Małapanew" umierała po cichu, nie miała rzecznika prasowego, prezesi informacji raczej nie udzielali, a jeśli już, to żądali autoryzacji, bo prasowe doniesienia ?mogły zaszkodzić?. Prawda o firmie wypływała na wierzch podczas spotkań z władzami regionu, kiedy huta prosiła polityków o dalsze trzymanie nad zakładem parasola ochronnego. To rzecznik wojewody informował media, że "Małapanew" ma jakieś 160 milionów złotych długu, jest największym dłużnikiem ZUS-u i w każdej chwili grozi jej wyłączenie prądu. Bo sama huta podtrzymywała optymistyczną tezę, że restrukturyzacja trwa.
Ta fikcja została przerwana przez II Urząd Skarbowy w Opolu, który pod koniec kwietnia podjął decyzję o przeniesieniu odpowiedzialności za zaległe podatki z Huty "Małapanew" SA na Małapanew-Zakłady Odlewnicze, czyli największą hutniczą spółkę-córkę. By uratować przed komornikiem okołohutnicze spółki-córki, Zarząd "Małejpanwi" musiał podjąć uchwałę o wszczęciu działań na rzecz ogłoszenia upadłości.
- Cztery lata za późno. Urząd Skarbowy jest zobowiązany do skutecznej egzekucji należności podatkowych. A w przypadku Huty Małapanew od czterech lat prowadziliśmy egzekucję nieskuteczną. Cały czas szliśmy hucie na rękę. Nie licytowaliśmy zajętego na poczet długu majątku produkcyjnego, bo to by sparaliżowało pracę zakładu. Dwukrotnie godziliśmy się na rozłożenie należności huty na raty, ale ona i tak ich nie płaciła. Postępowanie przedsiębiorstwa było patologiczne, kapitał krążył między matką a córkami, zyski trafiały do spółek, a długi zostawały przy samej hucie. To trzeba było w końcu przerwać - tłumaczy Zdzisław Mosoń, naczelnik II US w Opolu.
Nie wiadomo, jak poradzą sobie osamotnione spółki-córki. Wiadomo za to, że ponad 300 pracownikom huty-matki grozi bezrobocie. Nie wiedzą, co o swojej sytuacji myśleć.
- Kapitan powinien opuścić tonący okręt ostatni. A prezes huty Andrzej Radomski jest też prezesem Zakładów Odlewniczych. Jemu utrata pracy nie grozi. Czemu nam nie załatwił takiej drugiej fuchy? - powiedział "Gazecie" jeden z pracowników huty.
Co o tym myśli prezes Radomski, nie wiadomo. Nie można go złapać, sekretarka sugeruje, żeby zadzwonić za kilka dni. Ale wtedy też go nie ma. Nieuchwytni są też inni członkowie zarządu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na opole.naszemiasto.pl Nasze Miasto