Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Azyl dla dzikich pacjentów w Łubnianach powstaje dzięki zaangażowaniu ludzi. Każdy może pomóc. W jaki sposób?

Mirela Mazurkiewicz
Mirela Mazurkiewicz
Jesteście ciekawi, jacy dzicy pacjenci wracali do zdrowia pod troskliwym okiem Marty Węgrzyn z azylu dla dzikich zwierząt w Łubnianach? Koniecznie zobaczcie w naszej galerii.
Jesteście ciekawi, jacy dzicy pacjenci wracali do zdrowia pod troskliwym okiem Marty Węgrzyn z azylu dla dzikich zwierząt w Łubnianach? Koniecznie zobaczcie w naszej galerii. Opolskie Centrum Leczenia i Rehabilitacji Dzikich Zwierząt "Avi"
To fenomen, ile udało się zrobić, choć internetowa zbiórka niemal stoi w miejscu. – Nie byłoby tego, gdyby nie nasi dobroczyńcy, którzy nie chcą patrzeć na cierpienie dzikich pacjentów – mówi Marta Węgrzyn, właścicielka ośrodka, gdzie leczy się zwierzęta za darmo, nie czekając na rządowe czy samorządowe wsparcie.

- Mamy już zgody Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska na budowę ośrodka oraz opiekę nad wszystkimi dzikimi ssakami, ptakami, gadami i płazami. Teren udało się ogrodzić, a w prezencie od firmy Chespa dostaliśmy kontener z około dwudziestoma szpitalnymi klatkami, w których będą mogli przebywać pacjenci w najcięższym stanie oraz ci na kwarantannie. Trafią tu zwierzęta do wielkości lisa – wyjaśnia Marta Węgrzyn, technik weterynarii i założycielka Opolskiego Centrum Leczenia i Rehabilitacji Dzikich Zwierząt "Avi" w Łubnianach pod Opolem. – Na budowę ośrodka potrzeba pół miliona złotych. Nam po pół roku udało się zebrać 22 tys., czyli 4 procent, ale nie zrażamy się. Nie wszyscy są w stanie wesprzeć nas finansowo, ale ich pomoc materialna jest nieoceniona. Ostatnio dostaliśmy od darczyńcy bloczki betonowe, które wykorzystamy do budowy i zabezpieczenia wybiegów. Podarowane słupy energetyczne przydadzą się m.in. do wybudowania na nich lotni i gniazd dla bocianów, które zostaną u nas na zawsze. W budowie ogrodzenia pomogli natomiast leśnicy z Nadleśnictwa Opola.

Niewiele osób wie, że za ośrodkiem w Łubnianach nie kryje się wcale rozbudowana organizacja. Marta Węgrzyn odpowiada niemal za wszystko, od przyjmowania zgłoszeń, przez opiekę nad pacjentami po koordynację prac.

– Jest też mój tata, ornitolog z Krapkowic, który obrączkuje nam ptaki oraz cała armia ludzi, którzy poznali nas, na przykład oddając pod opiekę ranne zwierzęta. Dziś to oni pomagają, na przykład organizując transport dla pacjentów – wylicza założycielka fundacji.

Organizacja nie otrzymuje rządowego ani samorządowego wsparcia, dlatego każdy dzień to walka o to, by zapewnić pieniądze na ratowanie dzikich pacjentów. – Leczenie obrzęku mózgu u sarny i dwutygodniowy pobyt u nas to wydatek około 450 złotych. Gdy połamana jest kończyna, ta kwota rośnie do ponad 700 złotych. Niektóre gminy podpisały z nami umowy i płacą za swoich pacjentów, ale takie przypadki to jednak mniejszość – mówi pani Marta.

Ośrodek, który pozwoli pomagać w sposób kompleksowy dzikim mieszkańcom naszych lasów powstaje w Zawadzie, na terenie szkółki leśnej Płaszczyna. Stało się to możliwe za sprawą Lasów Państwowych, które przekazały fundacji ponad 5 hektarów ziemi (dla porównania prężnie działający azyl w Łubnianach zajmuje powierzchnię raptem pół hektara).

W należącym do azylu lesie - oprócz jeleniowatych - będzie też wybieg dla wilków, których coraz więcej jest w stobrawskich lasach. Schronienie znajdą również wiewiórki, kuny, tchórze, czy gronostaje oraz… owce, które będą pełniły funkcję naturalnych kosiarek. Oprócz zwierząt na leczeniu, rehabilitacji i odchowie zamieszkają tu też zwierzęta trwale okaleczone, które nie wrócą na wolność

Ruch w ośrodku już teraz jest niemal przez cały czas. Niektórzy pacjenci trafiają tu przez niewiedzę człowieka, który – chcąc pomóc – zrobił im krzywdę. – Mieliśmy na przykład ostatnio małego zajączka, znalezionego na placu budowy w Opolu. Pani, która zaopiekowała się nim, nakarmiła malucha krowim mlekiem, a to mogło okazać się zabójcze – mówi Marta Węgrzyn. - Apelujemy do Opolan, by konsultowali się z nami, nim podejmą jakiekolwiek działania, bo czasami drobny gest w dobrej wierze bardziej szkodzi niż pomaga. Tym razem na szczęście się udało, ale nie zawsze tak jest.

Największą satysfakcję twórczyni azylu ma wtedy, gdy zwierzę lub ptak może wrócić do swojego naturalnego środowiska. Jak chory myszołów, znaleziony na autostradzie A4 czy zeszłoroczny bielik.

– Ten młodziutki bielik doznał zatrucia. Po leczeniu wrócił na wolność, a ostatnio odezwał się jego nadajnik GPS, więc wiemy że jest teraz na terenie Wielkopolski i pięknie sobie radzi – mówi pani Marta.

Zbiórka na budowę azylu trwa na portalu zrzutka.pl.

Jesteście ciekawi, jacy dzicy pacjenci wracali do zdrowia pod troskliwym okiem pani Marty? Koniecznie zobaczcie w naszej galerii.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na opole.naszemiasto.pl Nasze Miasto