Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kim jest Dawid Tomala - mistrz olimpijski w chodzie na 50 kilometrów w Tokio! Sylwetka chodziarza AZS-u Politechniki Opolskiej

Wiktor Gumiński
Wiktor Gumiński
Dawid Tomala sprawił jedną z największych niespodzianek w historii polskiego olimpizmu.
Dawid Tomala sprawił jedną z największych niespodzianek w historii polskiego olimpizmu. Guo Chen/Xinhua News/East News
Dawid Tomala jako młody chłopak chciał zostać biegaczem. Potem zainspirował się Robertem Korzeniowskim i spróbował swoich sił w chodzie. By stać się wielki, musiał przezwyciężyć uciążliwy ból piszczeli, jak i dużo innych trudności. „Ludzie, nie uprawiajcie chodu” – śmiał się w jednym z wywiadów. W wieku niespełna 32 lat Dawid Tomala, podczas igrzysk olimpijskich w Tokio, zawodnik AZS-u Politechniki Opolskiej za swoje poświęcenia otrzymał największą możliwą nagrodę – złoty medal w chodzie na 50 kilometrów. Przy okazji sprawił jedną z największych sensacji w historii polskiego olimpizmu.

- Przed igrzyskami nawet się nie zająknąłem o jakimkolwiek medalu olimpijskim dla Dawida, bo nie było ku temu żadnych racjonalnych przesłanek. Zostałbym uznany za niepoważnego – powiedział nam Robert Korzeniowski, trzykrotny mistrz olimpijski w chodzie na 50 kilometrów (1996, 2000, 2004) oraz jednokrotny na 20 kilometrów (2000). – Szczytem moich marzeń było, żeby Dawid zakończył zmagania w czołowej „ósemce”.

- Spełniły się moje wszystkie marzenia – podkreślił chwilę po ukończeniu zmagań Tomala w wywiadzie udzielonym telewizji Eurosport. – Moje życie, jak w przypadku każdego sportowca, było pełne wyrzeczeń w każdym jego aspekcie. Na każdym treningu poświęcałem przede wszystkim swoje zdrowie, ale dla takich chwil było warto. Jeszcze do mnie nie dociera, co się naprawdę wydarzyło. Potrzebuję trochę czasu, by zdać sobie sprawę z tego, jak duże to osiągnięcie.

Z dumy pękał również prezes AZS-u Politechniki Opolskiej Tomasz Wróbel, który z zapartym tchem śledził zmagania Tomali w Tokio. Kiedy nasz chodziarz minął linię mety nie ukrywał, że uronił łzę.

- Doświadczyliśmy na pewno największego sukcesu w historii naszego klubu i opolskiego olimpizmu, a być może i największej niespodzianki w historii całego polskiego olimpizmu – skomentował Wróbel. – Dla większości obserwatorów Dawid był tak naprawdę człowiekiem znikąd. A o skali jego sukcesu najdobitniej świadczy fakt, że dystans 50 km pokonał w Tokio tak naprawdę dopiero po raz drugi w swoim życiu.

Dawid Tomala mistrzem olimpijskim w chodzie na 50 km. Przełamany uraz

Przez większość swojej kariery Dawid Tomala rywalizował na 20 km. Popularnej „50-tki” po prostu nie lubił. Opowiedział nam zresztą o tym w wywiadzie, jaki przeprowadziliśmy z nim przed trzema laty.

- Podjąłem próbę startu na 50 km w 2017 roku, ale nie była ona udana i do tej pory mam w głowie uraz, gdy o niej myślę – wyjaśniał wtedy Tomala. - Trening specjalistyczny pod ten dystans zupełnie mi nie posłużył. Nie tylko byłem po nim bardzo zmęczony, ale również nie uzyskałem należytej świeżości w czasie zawodów. Nie dokończyłem rywalizacji, schodząc z trasy po pokonaniu około 35 km. Nie wykluczam, że jeszcze kiedyś spróbuję pokonać ten dystans, jednak na razie o tym nie myślę.
- W chodzie nie ma tak, że ktoś może nagle przekonać zawodnika do startu na 50 km – zaznaczył Korzeniowski. – Zawodnik musi być samemu wewnętrznie przekonany, że podoła rywalizacji na tym dystansie. Dawid podjął taką decyzję niedawno, ale, jak widzimy, uczynił to w idealnym momencie.

Pierwotne ambicje Tomali przed igrzyskami w Tokio były jednak jeszcze wyższe. Mianowicie, chciał on wystartować zarówno na 20, jak i na 50 km. Musiał je porzucić, kiedy okazało się, że między zawodami na jednym i drugim dystansie nie będzie wystarczającego długiej przerwy do tego, by się odpowiednio zregenerować. Samo wywalczenie olimpijskiego awansu nie było jednak „bułką z masłem”.

- Na dystansie 50 km, na całym świecie, organizowanych jest bardzo mało zawodów – przypomniał Wróbel. - Dawid musiał udać się na Słowację, by tam zrobić olimpijskie minimum. Startowi w Tokio podporządkował absolutnie wszystko. Poziom jego determinacji w przygotowaniach był zdumiewający. Kiedy rozmawialiśmy przed igrzyskami, wspólnie doszliśmy do wniosku, że sukcesem będzie miejsce w pierwszej „dziesiątce”. A to, co stało się później, jest nie do opisania.

więcej informacji wkrótce

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na opole.naszemiasto.pl Nasze Miasto