Ten niezwykły rejs odbył się w 2021 roku. Caipirinha była jachtem szkoleniowym, który na co dzień cumował w porcie w chorwackim Szybeniku. Rejsy szkoleniowe odbywali na nim adepci żeglarstwa w województwa opolskiego i kujawsko-pomorskiego. Z tych województw pochodziło bowiem dwóch z trzech właścicieli Caipirinhi, a jednym z nich jestł właśnie opolski żeglarz kpt. Ryszard Sobieszczański.
W 2021 roku zapadła decyzja, że jacht musi przejść remont.
- I to był jeden z powodów, dla których postanowiliśmy przepłynąć z mórz południowej Europy na Bałtyk. U nas taki remont mogliśmy zrobić po prostu taniej - tłumaczy kpt. Sobieszczański.
Poza tym właściciele jachtu, którego armatorem jest opolskie Stowarzyszenie Pieśni spod Żagli, stwierdzili, że jeżeli Caipirinha przeniesie się na wody Bałtyku, to adepci żeglarstwa będą mieli do niej łatwiejszy dostęp.
- Był jeszcze trzeci powód - przyznaje kpt. Sobieszczański. - Rejsem dookoła Europy chcieliśmy upamiętnić podobny wyczyn opolskich żeglarzy, którzy w 1976 roku popłynęli wokół kontynentu pod dowództwem kpt. Stanisława Horeckiego.
Okazało się, że podczas rejsu w 2021 roku rejsu żeglarze musieli stawić czoło przygodom, których nikt przed jego rozpoczęciem nie byłby w stanie sobie wyobrazić.
- Już samo to, że rejs odbywał się w środku pandemii było sporym utrudnieniem - opowiada kpt. Sobieszczański. Do kilku portów zwyczajnie nas nie wpuszczono, choć oczywiście te najpoważniejsze problemy nie były z tym związane - dodaje.
Caipirinha okazała się jachtem bardzo krnąbrnym, który starał się licznymi awariami stwarzać żeglarzom jak najwięcej problemów. Powstała nawet teoria, że łódź zwyczajnie nie chciała opuszczać ciepłych wód Adriatyku i przenosić się na zimny Bałtyk, dlatego opóźniała rejs jak tylko mogła.
Były trzy momenty kiedy wydawało nam się, że cały projekt trzeba będzie zwiesić.
- Pierwsze wielkie problemy spotkały nas na Majorce, gdzie nastąpiła awaria skrzyni biegów. Majorka jest jednym z najgorszych miejsc w Europie na takie przygody, bo obowiązujące tam ceny po prostu są jednymi z najwyższych. Cumowanie i naprawa kosztowałyby nas tam fortunę - opowiada kpt. Sobieszczański.
Załoga ze względu na awarię nie mogła opuścić portu, jednak szczęśliwie nadarzyła się do tego okazja i znalazła się łódź, która wzięła Caipirinhę na hol i wyprowadziła ją na otwarte morze. Tam żeglarze mogli już obrać kurs na inny port, gdzie potem dokonali naprawy.
Kolejnych przygód jacht dostarczał bardzo wiele.
- Była m.in. awaria steru, gdzie kurs mogliśmy trzymać tylko dzięki pomocy nogi od stołu, a na Kanale La Manche załoga sama doprowadziła do zagotowania się silnika łodzi - śmieje się kapitan Caipirinhi.
Na bieżąco przebieg rejsu kapitan Sobieszczański relacjonował w mediach społecznościowych oraz w Radio Opole.
- Do tych relacji musiałem sporządzać notatki. Materiału było więc bardzo dużo i jak się okazało, przebieg rejsu zaciekawił bardzo wiele osób. Postanowiłem więc zebrać wszystkie nasze przygody w formie książki - mówi autor "Klątwy Caipirinhi".
Jak się okazało jesienią 2021 roku Caipirinha szczęśliwie przybiła do portu w Świnoujściu. Jacht potem został wyremontowany i chyba pogodził się już z chłodniejszym Bałtykiem, bo rejsy szkoleniowe są już na nim organizowane.
A samą książkę opisującą jego przygody można kupić w Probierni Matecznik w Opolu (ul. Koraszewskiego 15) i Restauracji Rybnej w Turawie (ul. Promenada 1) oraz na Allegro.

Szymon Hołownia ma duże ego, większe ma tylko Lech Wałęsa
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?