Zainteresowanie testowaniem się na własną rękę jeszcze nigdy od początku pandemii nie było tak duże. Mieszkańcy szturmują apteki w poszukiwaniu płatnych testów antygenowych. Wszystko po to, aby uniknąć „wejścia w system”, a co za tym idzie - możliwej kwarantanny i konieczności izolacji w domu. Wynik testu kupowanego na własną rękę nie jest bowiem w żaden sposób monitorowany.
Jak wynika z najnowszych danych PEX PharmaSequence, liczba testów sprzedanych przez apteki w poprzednim tygodniu względem tygodnia wcześniej wyniosła 117 proc. W sumie w ciągu ostatniego miesiąca sprzedano w Polsce ponad 1 mln testów. Dla porównania, w październiku 2021 roku takich testów sprzedano 40 tys.
- To pokazuje prawdziwą skalę pandemii i rzeczywistą liczbę osób zakażonych - mówi Jerzy Przystajko, farmaceuta z Opola.
Testy na COVID-19 w aptekach
Premier Mateusz Morawiecki na piątkowej konferencji poinformował, że od 27 stycznia ma ruszyć masowa akcja testowania w aptekach.
Testy antygenowe będą darmowe i nie będzie potrzeba mieć na nie skierowania od lekarza pierwszego kontaktu. Co jednak ważniejsze, wynik testu będzie wpisywany do centralnego systemu.
- Wszystkie apteki będą mogły przystąpić do programu testowania, ale w pierwszej kolejności będą to te apteki, które obecnie szczepią przeciwko koronawirusowi. Są one przystosowane lokalowo do udzielania dodatkowej usługi, bo nie wszędzie jest to po prostu możliwe. Małe apteki, z jednym okienkiem nie będą testować, aby w lokalu w jedynym czasie nie kumulowało się zbyt dużo osób - wyjaśnia Przystajko.
Zakażeni przychodzić będą do aptek
Zapowiedzi rządu spowodowały jednak wątpliwości, przede wszystkim ze względu na strach pacjentów wynikający z faktu, że testować się będą osoby, które mają objawy zakażenia i są potencjalnymi nosicielami choroby.
Aptekarze zwracają jednak uwagę, że apteki są właśnie takim miejscem, do którego przychodzi się najczęściej już w trakcie choroby, a nie przed nią. W przypadku zachowania reżimu sanitarnego w aptekach nie powinno dochodzić do retransmisji wirusa.
- To nie jest rozwiązanie, które jest niespotykane na świecie. W Wielkiej Brytanii, w innych państwach mamy to rozwiązanie już tak naprawdę już od kilku miesięcy funkcjonujące. My decydując się o powszechności testowania w związku z ogromną zakażalnością wariantu Omikron po prostu powielamy te schematy, które dobrze funkcjonują i są sprawdzone – tłumaczył Adam Niedzielski na konferencji prasowej.
Jerzy Przystajko, ekspert ochrony zdrowia z Partii Razem podkreśla na koniec, że sytuację nagminnego „anonimowego testowania się na własną rękę” mogłaby zmienić zmiana w prawie, która zapewniłaby osobom zakażonym koronawirusem pełną, 100 proc. pensję na czas choroby, ponieważ obecnie wynagrodzenie chorobowe wynosi 80 proc.
Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?