Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Po kolorowych opolskich festiwalach zostały na pamiątkę czarno-białe zdjęcia

Red
Mariusz Przygoda pierwszy opolski festiwal fotografował w 1977.
Mariusz Przygoda pierwszy opolski festiwal fotografował w 1977. Archiwum prywatne
Mariusz Przygoda, artysta fotografik od ponad 40 lat robi zdjęcia na opolskim festiwalu. Część fotografii przekazał w darze do Archiwum Państwowego w Opolu.

Pierwszy raz fotografował pan festiwal w 1977 roku. W bardzo młodym wieku miał Rodowicz czy Meca na wyciągnięcie ręki.
To były moje początki fotografowania, mojej pasji. Mieszkałem w Brzegu i należałem do Brzeskiego Towarzystwa Fotograficznego. Fotografowałem rożne imprezy lokalne, ale festiwal w Opolu to było coś magicznego - wtedy przyjeżdżały tu wszystkie gwiazdy - ale i coś, co było na wyciągnięcie ręki właśnie, bo przecież u nas, na Opolszczyźnie. Miałem wtedy 18 lat i żadnej akredytacji.

A jednak zdjęcia powstały…
Zabrałem z domu kultury chyba ze trzy aparaty. Dwa marki Pentaconsix, olbrzymy z obiektywem 180 mm i jeszcze jakiś inny, dodatkowy. To nagromadzenie sprzętu miało spowodować, że każdy, kto na mnie spojrzy, zobaczy fotoreportera, zawodowca. I to się powiodło. Przyjechałem do amfiteatru rano żeby sfotografować próby. One były szczególnie emocjonujące, bo koncert wszyscy widzieli - w amfiteatrze lub w telewizji - a w próbach było coś intymnego niemal. Firm ochroniarskich nie było. Przy wejściach stało ORMO. Jak podszedłem - z opuszczoną głową, ale obwieszony sprzętem - ormowcy się rozsunęli. Pan jest z prasy? Zapytali. Potwierdziłem. Dokumentów nikt nie sprawdzał. Aparaty stały się moją przepustką. Bo też zwykły człowiek wtedy takiego sprzętu i w takich ilościach nie miał.

Gwiazdy były o krok…
Było zupełnie inaczej niż dzisiaj. Nawet podczas koncertu mogliśmy swobodnie chodzić wszędzie. Można było podchodzić pod scenę i fotografować. Siedziałem w amfiteatrze od samego rana, i już zostałem na koncercie.

Ile zdjęć pan zrobił?
Nie było mnie wtedy stać na materiały fotograficzne. Miałem aparaty średnioformatowe 6x6 i dwa filmy po 12 klatek. Tyle mam w swoim archiwum. Bardzo ważne było wyczekiwanie. Kiedy zrobić to jedno niepowtarzalne zdjęcie, a i filmu nie zmarnować. Każdy strzał był na wagę złota.

Udało się nawiązać jakiś kontakt z artystami?
Na próbie podeszła do mnie Maryla Rodowicz i prosiła, żeby ją fotografować z prawej strony. Uważała, że tamten profil ma lepszy. Konstrukcja amfiteatru była inna niż dzisiaj. Wchodziło się od strony sceny. Z boku były schodki prowadzące do kawiarenki. Artyści siedząc wysoko, pijąc kawę czy herbatkę, spoglądali na scenę. Kiedy ich wywoływano dopijali i schodzili na próbę. Generalnie przesiadywali w amfiteatrze lub krążyli po mieście po całych dniach. Sam też się w kawiarence schowałem, czekając na koncert. Pamiętam jak Maryla Rodowicz spytała, czy może się dosiąść. Chyba więcej nie rozmawialiśmy, była zajęta swoimi sprawami, a i tak było pięknie...

Portrety artystów w mocno nieoficjalnych strojach i pozach po latach mają urok?
Na pewno. Mam zdjęcie Bożeny Walter w t-shircie z napisem „Studio 2” (to był wtedy atrakcyjny weekendowy blok telewizyjny - przyp. red.) czy Wojciecha Młynarskiego w papierowej czapeczce. No i Jerzego Stuhra w charakterystycznej kurtce. Właśnie w 1977 roku wykonał na festiwalu ironiczną piosenkę „Śpiewać każdy może”. Myślę, że powinna być także dzisiaj memento dla wszystkich występujących publicznie.

Gdzie pan te zdjęcia pokazał?
Mieliśmy w domu kultury taką specjalną gablotę. Tam zrobiłem wystawkę moich zdjęć z festiwalu. Zatrzymywało się przy nich mnóstwo ludzi. To był mój Facebook.

Fotografował pan także - w 1997 roku - może i najpiękniejszy koncert festiwalowy w historii, czyli „Zielono mi” ku pamięci Osieckiej…
Był rzeczywiście niesamowity. Dla nas, fotoreporterów, była to jedna z ostatnich okazji, by swobodnie poruszać się przed sceną, jeszcze bez ograniczeń i zabudowanych przestrzeni. Trudno zapomnieć piękną, „zieloną” scenografię tego koncertu, jego niemal rodzinny klimat. Występujące w nim gwiazdy były cały czas na scenie. Trwała na niej swoista biesiada. Magda Umer i Agata Passent zapowiadały zza stolika jak w kawiarni. Kolejni artyści się po występie dosiadali. Ten czerwcowy koncert był przed powodzią i niedługo po marcowej śmierci Agnieszki Osieckiej. Pamiętam jak Edyta Geppert długo nie mogła opanować łez wzruszenia.

Biesiady towarzyszące dawnym festiwalom są legendą…
Byłem za młody, żeby bywać w opolskich restauracjach i obserwować z bliska te biesiady. Parę historii opowiedziała mi kiedyś po latach pani Katarzyna Gaertner.

Jedną proszę przywołać…
Opowiadała, że z amfiteatru często artyści jechali biesiadować na „Silesię”, gdzie wszyscy kąpali się na golasa. Potem wracali taksówkami do lokalnych restauracji na wódeczkę. Głównie „Pod Pająka”…

Na zdjęciach z kolejnego festiwalu - z 1978 - jest więcej didaskaliów. Jakieś dziewczyny popijające oranżadę…
Po latach każda fryzura, bransoletka na ręku, krój spodni czy sukienki stała się znakiem czasu. Na negatywie z 1978 roku są m. in. zdjęcia amfiteatru zrobione z Wieży Piastowskiej - panorama od kulis. Widać na nich - w sąsiedztwie Urzędu Wojewódzkiego - prowadzone widocznie wtedy wykopaliska archeologiczne.

Od pańskiego pierwszego festiwalu upłynęły 44 lata. Jak on się w tym czasie - z perspektywy fotoreportera zmienił?
Między moim pierwszym a ostatnim festiwalem, czyli tegorocznym, jest przepaść. Współczesna scenografia jest wielobarwna i ruchoma. Mając analogowy sprzęt sprzed 40 lat i nisko czułe filmy nie zrobiłbym ani jednego zdjęcia. Kiedyś artysta wychodził, był ładnie oświetlony, stał i śpiewał. Czasem wykonał jakiś gest ręką. Mogliśmy go fotografować z różnych perspektyw. Najciekawsze zdjęcia robiło się na próbach i za kulisami, oświetlenie w ciągu dnia pozwalało na większą swobodę i atmosfera też była magiczna. Teraz piosenkarz tańczy, podskakuje, biega - wszystko w ostrym migającym świetle. My to fotografujemy. Ale mamy aparaty o bardzo wysokiej czułości. Wtedy czterysta do osiemset ISO, dziś do stu tysięcy i więcej. Tylko, że festiwale sprzed lat to czas naszej młodości. I może dlatego one - choć na zdjęciach czarno-białe - są dla mnie bardziej kolorowe. Tamte miały większy rozmach lokalny, bo jak wspominają sami artyści, było się wówczas w Opolu w knajpach, wśród ludzi. Dziś jest rozmach medialny, każdy ma aparat, do dyspozycji media społecznościowe. Artyści przyjeżdżają do Opola na kilka godzin, ukrywając się za zaciemnionymi szybami samochodów. Nie ma atmosfery towarzyskiej. No i te zdjęcia na „ściankach” z milionem logotypów. To jakaś paranoja.

Fotografowało się kiedyś łatwiej?
Nieraz artyści sami nas prosili: Niech pan nam zrobi zdjęcie. Teraz raczej uciekają, żeby im fotografii nie zrobić, bo uważają, że ich fryzura czy make-up jest niewystarczający, wszyscy w ciemnych okularach.

Zdecydował się pan unikatowe zdjęcia przekazać do Archiwum Państwowego w Opolu…
Dojrzewałem do tej decyzji od jakiegoś czasu. Od roku rozmawiamy z władzami archiwum o zasadach przekazania. Zdecydowałem się rozpocząć od zdjęć i negatywów z festiwalu, nie tylko dlatego, że tegoroczna impreza właśnie się zakończyła. To jest mój największy tematyczny zbiór. Zamierzam za jakiś czas oddać także zdjęcia z czasu powodzi. Archiwum jest najlepszym miejscem, gdzie zdjęcia i negatywy zostaną zeskanowane i będą bezpiecznie - we właściwych warunkach - przechowywane. Mam pewność, że one tam przetrwają. Nie ma nic piękniejszego dla fotografa. W dodatku tam będą z mojego dorobku mogli korzystać inni ludzie, historycy. W mojej szufladzie nikt ich nie znajdzie.

Rozmowę w zeszłym roku przeprowadził Krzysztof Ogiolda

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Po kolorowych opolskich festiwalach zostały na pamiątkę czarno-białe zdjęcia - Nowa Trybuna Opolska

Wróć na opole.naszemiasto.pl Nasze Miasto